Dowiedziałem się wczoraj, że "Zamieć" Neala Stephensona ma
zostać zekranizowana, i niestety nie bardzo widzę jakieś "reason to rejoice". Być może niezasadnie - nie widziałem "Attack the Block" (bo łączenie określeń science fiction i comedy, o ile nie jest mowa o "Dark Star" Carpentera, sprawia, że wczorajszy obiad cofa mi się do gardła). Ale niespecjalnie przemawia do mnie pomysł zachodniego reżysera (chyba że byłby to Gaspar Noe) robiącego "Zamieć". Bo z mojej perspektywy nie za bardzo są jakieś interesujące zachodnie filmy cyberpunkowe (powiedzmy że na upartego "Blade Runner" i niektóre Cronenbergi są wyjątkami), a już w szczególności nie z dużych wytwórni a'la Paramount.
Jest za dużo dobrych filmów z cyberpunkowych z Japonii i okolic.
I dlatego chciałbym żeby "Zamieć" zrobił ktoś taki jak Sogo Ishii. Chciałbym żeby była nakręcona tak, jak Electric Dragon 80k V, z przydługimi ujęciami D.U. jadącej na deskorolce za samochodem przez brudne, wąskie ulice, z chaotycznymi sekwencjami walki, z jakimiś obdartymi Japończykami grającymi jako Sarkofagi. Chciałbym żeby hakerzy którzy zetknęli się z Zamiecią wyglądali jak śliniący się Pinokio. Chciałbym mieć estetykę DIY, masę kabli i zdjęć dachów. Chciałbym żeby wujek Enzo był otoczony ochroniarzami zachowującymi się jak yakuza z filmów Miike Takashiego. Chciałbym żeby ten film był pełen energii i nastroju, zamiast być kolejną ładnie wyglądającą kupą w stylu "Incepcji" czy innego "Jumper" / "Push". Chciałbym żeby Fido wyglądał jak psia wersja Tetsuo.
Fajnie pomarzyć, co nie?