Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fleki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fleki. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 21 sierpnia 2012

[rant] Fora RPGowe

To jest krótki rant o RPG i forach internetowych, przeznaczony właściwie tylko dla jednej osoby. Sorry, cała reszto! Jutro będzie link o historii RPGów. A ten post idzie tutaj, a nie na Pustościankę, bo nie ma w nim wiele contentu, a poza tym tag "emo" już zbytnio tam dominuje, i zresztą bo tak.

Najpierw myślałem że będzie się składał z dwóch części: co jest fajnego w pomyśle na europejski rpg.net i co jest słabego w pomyśle na europejski rpg.net, ale wyszło mi coś innego, czyli: dlaczego ja raczej bym tam nie zaglądał.

No więc po pierwsze, wiesz doskonale że spora (większa?) część fandomu RPGowego i kultury wyrosłej wokół RPGów generalnie jest dość toksyczna, chora i dysfunkcjonalna, a sieciowy fandom RPGowy prowadzi w tym rankingu, i że najlepsza strategia wchodzenia w kontakt, to unikanie kontaktu. Przykładów jest wszędzie na pęczki, nie ma po co linkować do kolejnych. To jak z lubianą przez Ciebie "zasadą chuja" - nie chcemy grać z ludźmi którzy zachowują się jak chuje, więc po co spotykać się z nimi w sieci?

Oczywiście, może da się wyciąć niechciane osoby i niechciane zachowania, ale jedyny sposób jaki znam i jaki się sprawdzał, to ostra moderacja i częste bany oraz ignore'y. Niestety, równie oczywiste jest to, że (1) trudno jest uniknąć przepychanek back, wojen i flejmów ze zbanowanymi osobami, (2) jeśli nie mamy wyraźnej wizji tego do czego ma służyć forum (a samo sformułowanie "europejski rpg.net" jedyne co niesie ze sobą, jeśli dobrze je rozumiem, to właśnie maksymalnie inkluzywne forum), to polityka ostrej moderacji nie bardzo zadziała, (3) ludzie generalnie nie lubią ostrej moderacji,(4) ostra moderacja jest trudna do wdrożenia i utrzymania.

Po drugie, wydaje mi się że fora są coraz bardziej obsolete środkiem komunikacji (niezależnie od powstającej na nich bardzo często dziwnej kultury forumowej, w której status społeczny jest wyrażany ilością postów i datą rejestracji, i gdzie status jest przedmiotem nieustannej gry i obrony - a to wszystko nie sprzyja rozmowie). Po co mam korzystać z forum, skoro mogę rozmawiać z ludźmi z którymi chcę prywatnie, na twitterze, fejsie albo g+? Jedyny powód dla którego ja mogę chcieć korzystać z forum, to fora wąsko wyprofilowane - w wypadku RPGowym, jak np. forum Adept Press. Ale znowu, to nie są fora inkluzywne.

No bo co właściwie daje mi forum o RPG? (1) Mogę poznać tam ludzi do gry - ale nie jest jasne czy to jest jakkolwiek efektywne (IMO nie, dowolny konwent w okolicy zadziała lepiej). (2) Nie mam czasu na bycie na bieżąco z rpg.net - dlaczego miałbym więc angażować się w kolejne forum? (3) Jeśli traktuję forum jako źródło newsów, to co sprawi że zacznę korzystać z nowego, zamiast przeglądać co jakiś czas storygeje albo odpowiednie podforum Big Purple? Niezależnie już od tego, że blogi autorów i newslettery wydawców są dużo lepszym i bardziej wiarygodnym źródłem informacji. (4) Wreszcie, mogę traktować forum jako narzędzie do dyskusji na temat gier, pewnie w postaci AP. Ale tutaj już fora wykrzaczają się "po całości" - o takich rzeczach prawie nigdy nie ma po co rozmawiać z losowymi (a często nawet znajomymi) ludźmi z sieci, bo ich agendą rzadko kiedy jest pomoc w rozwiązaniu Twoich problemów albo rzeczowa rozmowa o grze. Jeśli potrzebujesz pomocy autora gry, na ogół wiesz przecież gdzie ją znaleźć. A jeśli korzystasz (tak jak robiłem ze dwa lata temu tutaj) z AP po to, żeby zapisywać sobie samemu różne rzeczy, to chyba dużo lepiej używać do tego bloga - na przykład dlatego, że masz kontrolę nad komentarzami, i nie potrzebujesz czekać na decyzję i wolny czas moderatora który usunie (albo i nie usunie) pisaninę jakiejś tam kolejnej gwiazdki internetu.

OK, jest jeszcze (5) użycie forów do luźnych rozmów o hobby. No więc mi się wydaje, że to niespecjalnie zadziała w takim wielkim, inkluzywnym, fioletowym czymś. Dlaczego? Ano, zamiast się o tym rozpisywać, znacznie lepiej zrobię wrzucając cytat (stąd):
"We love pigs." Imagine that as the rallying cry of people finding one another to enjoy their interest together.
Only then they might find ...
- Some of them love to kill, butcher, and roast pigs, and then fall to a joyous meal accompanied by side dishes and intoxicating beverages.- Some of them love to purchase and trade entertaining representations of pigs, whether china-glazed statuettes or photography or whatever. - Some of them love to house, breed, and raise pigs, habituating them to humans and distributing them to like-minded people as pets
Sincerely proclaiming "We love pigs" is not sufficient to ensure that any random grouping formed from these people will be able to have fun loving pigs together. Nor will it be functional for anyone to lay claim for their favored way to be the one-and-only way.
But that's what happened to the role-playing hobby. Somehow, "we love role-playing" is supposed to overcome any differences concerningwhy we play. And that is stupid, because it means that people get addled by the identity-issue of being a gamer and therefore suffer frustration and no fun because they keep trying to play with people with utterly different priorities (who are in exactly the same position). In trying to resolve it, their discussions instantly get bogged down with competing claims regarding who is or isn't the "real role-player" in the room.

A to wszystko już na poziomie, na którym nie zaczęliśmy nawet zastanawiać się nad tym, jak rozwiązać problemy językowe, na jakie pewnie natknie się taki europejski rpg.net. Więc ja byłbym raczej dość sceptyczny co do takiego pomysłu.

wtorek, 3 stycznia 2012

Końcoworoczny bazgroł o RPG

Podsumowanie dźwiękowe (czyli jedyne które jest po co) pewnie zrobię, ale jak nadrobię te ok. 70 płyt które mam na oku, więc najwcześniej około połowy lutego (albo w lipcu, bo i wtedy będę trafiał na różne fajne rzeczy które wstyd było przegapić). W międzyczasie, jakoś mi się napisał post o zeszłym roku od strony RPGowej, więc czemu nie.

Z gier które wyszły i grałem i warto było: Microscope i Do: Pilgrims of the Flying Temple.

Z zeszłorocznych gier do sprawdzenia / zagrania: Murderous Ghosts, Chronicles of Skin, Technoir, Carcosa, Barbaren (tłumaczenie z niemieckiego na angielski wyszło), Kingdom of Nothing. Plus z książek około-rpgowych, Designers and Dragons Shannona Appelcline'a (chociaż wolałbym historię hobby pisaną pod kątem osób niż firm).

Grania miałem jakieś trzy razy mniej niż w poprzednim roku, czyli jakieś 40 sesji. Najwięcej na pewno w Apocalypse World (w tym w około-cyberpunkowe, chociaż w tej wersji właściwie nie zasługujące na własną nazwę, Infocalypse World), no i w około-fantasy hack World of Algol; poza tym w różne warianty Mars Colony (Mars, Gra o Tron, Alpha Centauri), po kilka S/Lay w/Me, Hell for Leather i Hell 4 Leather, Witches of N'Kai, i pojedyncze sesje w: Lady Blackbird, Polaris, Labyrinths & Lycanthropes, My Life with Master (yyy, Wintermute), Society of Dreamers, Do: Pilgrims of the Flying Temple, repka cybertarotowy scenariusz, The Ocean, Gamma World 7th ed.

Z playtestów, bawiliśmy się w Conspiracy of Shadows (szkoda że Keith Senkowski wydaje się nie bardzo wiedzieć co z tym dalej, bo to całkiem fajny temat na grę, a i do naszego settingu i sytuacji chętnie bym wrócił - tj., jeśli Keith rzuciłby kiedyś zasady które nie są dziurawym przepisaniem Mouseguarda) i Durance (które, jeśli Jason Morningstar poprawi to co jest do poprawienia, będzie całkiem fajną pozycją), i jeszcze w Magowego hacka do Apocalypse World.

W sumie, biorąc pod uwagę ilość konferencji, wyjazdów zagranicznych i zamieszania z magisterką, oraz jakość większości tych sesji, całkiem nieźle.

Poza tym byłem na czterech konwentach - Panopticone, Krakonie, Innych Sferach i Lajconiku. Z czego Panopticon był fatalny, o Krakonie nie wypada mi mówić źle (bo ponownie robiliśmy Gramy!), ISy cierpiały na brak ludzi (ale kudos za zaproszenie Matthijsa Holtera), a Lajconika chcę więcej. Poza tym lucek, pempol & company zrobili Orient Express na paru różnych konwentach, w tym na Polconie i Falkonie (i lucek coś pisze o kolejnych propozycjach na przyszły rok), i miło wiedzieć że ta inicjatywa dalej się jakoś kręci.

Przestałem też zupełnie patrzeć na polski rynek RPGowy. Czasem (kiedy zaglądam na polski sieciowy fandom) żałuję trochę, że blogościanki jednak nie piszemy po angielsku. To sprawia też, że tłumaczeniowe projekty pełzną sobie bardzo, bardzo powoli, i w sumie nie wiem czy jest sens się w nie bawić.

A co w 2012?

Czekam na Sorcerer (tę annotated edition, czy jak to zwał, którą Ron teraz robi), i na tłumaczenia: fińskiego Stalkera, norweskiego Itras By i japońskiego Yuuyake Koyake. Pewnie kupię też kiedyś Adventurer Conqueror King (chociaż wątpię czy skorzystam, mając kurzący się Reign: Enchiridion na półce). Chciałbym zobaczyć w druku Sign in Stranger i Tales of the Fisherman's Wife, i grę której tytułu nie znam, ale o której playtestach Paul Czege pisał na the Forge jakiś czas temu. Fajnie byłoby też mieć papierową wersję Sagas of the Icelanders (tego hacka Apocalypse World na sagi islandzkie) i połatane Storming the Wizard's Tower, ale pierwsze jakoś ucichło, a na drugie się niestety raczej nie zanosi. I chociaż Lady Blackbird do mnie nie trafia, to przynajmniej przejrzę pdfa Always/Never/Now.

Chciałbym zagrać przede wszystkim w Human Contact, Remember Tomorrow, Acts of Evil, Annalise, The Mountain Witch i Lacuna.

Z dużej grupy Apocalypse World: zrobić kolejną rundę playtestów Ascension World, zmusić vh do zrobienia World of Carcosa, i poprowadzić luźne bazgroły dryfujące pomiędzy Fingers on the Firmament Jonathana Waltona a ogólnym science fiction (gdzieś między Diuną a Diasporą), pod roboczym hasłem Telemetria. Na zwykłym AW, chciałbym poprowadzić post apo w kosmosie, zagrać w Robokalipsę i może poprowadzić jeszcze jeden Pomysł Bez Nazwy, Bo Jedno Słowo Zdradza Wszystko (no bo: ładne grafiki nie biorą się znikąd).

Gdzieś w dalszej kolejności, z półki: Covenant, 1001 Nights, Skulduggery, Steal Away Jordan, The Rustbelt, Free Market, Mouseguard - i może tyle na razie. Ze sprawdzonych rzeczy: Ganakagok, Dogs in the Vineyard i S/Lay w/Me, a z ashcanów: Principia i Transantiago.

Chciałbym też zagrać w epicki scenariusz Magdy, w superbohaterów a'la Watchmen na Archipelago, i nie mam nic przeciwko poprowadzeniu nieco dłużej Wiches of N'Kai (które z jednej strony pełnej niezrozumiałego bełkotu rozrosło się do dziesięciu stron pełnych niezrozumiałego bełkotu, ale jest nawet odświeżające, plus jest sporo jakby kierunków w które może pójść, więc drugie tyle zabawy płynie z tabelek i zmian zasad i tego jak prowadzić i tak dalej).

Od strony fandomu, fajnie by było gdyby odbyła się edycja czy dwie Lajconika, i gdyby Playground Magazine (teraz podobno w rękach Duńczyków) dalej wychodziło.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Kolejny powód dla którego nie warto grać w RPGi...

... jest taki, że kiedy akurat bardzo, bardzo pilnie potrzebujesz znaleźć wydrukowany jakoś-wiosną-tego-roku artykuł, trafiasz wszędzie tylko na playbooki do Apocalypse World, notatki z Mars Colony i różne wersje How To Host A Dungeon.

(chyba czas na kolejną czystkę)

czwartek, 23 grudnia 2010

Po roku.

Kiedy rok temu zacząłem prowadzić tego bloga, moją intencją było wrzucanie posta dziennie - trochę jako wyzwanie, trochę jako zabawę, a trochę jako ćwiczenie dyscypliny. Wyszło jak wyszło, mniej więcej byłem w stanie się tego trzymać, ale ile można?

W związku z tym, do końca roku jeszcze będą się tu pojawiały regularne posty, bo lubię okrągłą liczbę 365. Od stycznia może coś się tu będzie czasem pojawiało, a może nie.

Tak więc dzięki tym, którzy poświęcili trochę swojego czasu na zajrzenie tu i skomentowanie od czasu do czasu.

czwartek, 9 grudnia 2010

Coil - [2002] - The Remote Viewer

Wróciłem ostatnio do "The Remote Viewer". Wydaje mi się że to muzyka bardzo podobna, przynajmniej mentalnie, do Maeror Tri, do "Mort Aux Vaches" albo rzeczy nagrywanych później jako Troum (zmieszaj "AIWS" z "Mnemonic Induction"). Bardzo bogata, transowa, ze świetnie budowanym napięciem i powracającymi wciąż i wciąż w nieustających permutacjach motywami. Jest doskonała na chodzenie po centrum miasta w wieczory takie jak dzisiaj, kiedy mgła zagłusza i rozmywa dźwięki otoczenia, ratusz na Rynku przypomina latarnię morską, a światła neonów, wyświetlaczy i lampek świątecznych wydają się zawieszone w pustce. Myśl: rhizom.


O, jakiś fajny blog.

sobota, 27 listopada 2010

Random dźwięki

Jedną z bardziej niesamowitych rzeczy ostatnio jest: kiedy wracam późnym wieczorem do domu, i tuż koło nieoświetlonego zakrętu i ulicy z dziurawym asfalcie słychać melodię 'Happy birthday'. Bardzo prymitywną, na może czterech dźwiękach, z czegoś umocowanego koło bramy z artystycznie wykutego żelaza, na której wiszą strzępy baloników. Wszystkie okna domu są ciemne, tylko podjazd i parking są oświetlone, dookoła pada śnieg z deszczem, kałuże na ulicy powoli zamarzają i nie słychać żadnych dodatkowych dźwięków, poza wiatrem.

sobota, 20 listopada 2010

Peemem, sreemem

Wygląda na to, że znowu wypada ostatnio pisać o PMM. So can i has?

Weźmy coś takiego i zobaczmy co da się z tego wyciągnąć: głównym sensem istnienia konkursów RPGowych powinno być dostawanie dobrego feedbacku. Dobry feedback, to taki po którym gramy lepiej - znamy więcej technik, umiemy się nimi lepiej posługiwać, znamy więcej sposobów gry czy gier, nie popełniamy błędów które popełnialiśmy, lepiej radzimy sobie z dynamiką społeczną, i tak dalej.

Tak więc Gramy! daje radę, bo gracze mogą zetknąć się z różnymi sposobami prowadzenia i ludźmi grającymi w innym stylu niż oni, konkursy na pisanie gier dają radę dlatego że dostaje się potem recenzje i wrażenia ludzi którzy może zagrali w jakiegoś tam twora, konkursy na scenariusze dają radę, bo dostaje się feedback od ludzi którzy siedzą w scenariuszach i korzystają z nich.

Z tego punktu widzenia, problemami PMM zupełnie nie są wciąż i wciąż wyciągane rzeczy - to że Craven Deckardowi parę lat temu powiedział że, czy to że Wojtek zastosował rekwizyt z soku malinowego sesji, czy to że ktoś kto i tak nie jeździ na konwenty strzela focha, bo na pewno Jego Ukochana Gra Nie Zostanie Doceniona Przez Zły Fandom, czy że ego jakiejś tam gwiazdki sieci poważnie przejmuje się tytułem Miszcza Miszczów, czy co tam jeszcze.

Problemem PMM jest to, że konkurs nie jest ukierunkowany na dobry i skuteczny feedback.

(nie mam tu jakiegoś super uzasadnienia, poza stosem rozmów nt. PMM, obserwacją flejmów sprzed paru lat i własnym udziałem rok temu, więc jeśli ktoś ma argumenty za tym że feedback, zwłaszcza w początkowym etapie konkursu jest dobry - i nie: dobry na ile Biedni Sędziowie Mogą, ale po prostu dobry - to ja chętnie usłyszę)

(nb, jeśli mogę oceniać po regulaminie, to samo tyczy się też np. Złotych Kości z Grojkonu)

PMM to trochę konkurs który dzieje się bo zawsze się dział, i wygląda tak jak wygląda, bo Puszkin napisał kiedyś tam regulamin i zostało. Nie ma pomysłu na PMM, więc nie ma też zmian, i dlatego z każdym rokiem różne dziury są coraz lepiej widoczne. Co więcej: z różnych historycznych powodów, w Polandzie nie myśli się o graniu w gry jako o czymś czego można się prosto nauczyć - bycie MG jest trudne, każdy uczy się na własną rękę, nie ma tradycji rozmawiania o grze, ludzie nie umieją identyfikować swoich preferencji growych, jeśli ludzie rozmawiają o technikach, to głównie o tym co jest dobrym podkładem muzycznym do sesji, i tak dalej. Krótko: nie ma dobrego kontekstu dla funkcjonowania czegoś takiego jak dobry feedback jeśli chodzi o prowadzenie.

Wszystkie inne problemy: jak to, że wielu sędziów niekoniecznie powinno sędziować bo ich kompetencje są średnie, albo to że kryteria są z głębokich lat '9o w Polsce, albo to że bazylion gier niby nie daje się sensownie w ramach PMM oceniać wynikają właśnie z tego, że nie ma myślenia w kategoriach skutecznego feedbacku.

Naturalnie, to może być doskonale OK - może warto mieć taki czysto lulzowy konkurs służący do tego żeby sobie trochę pograć, pośmiać w niewielkim gronie i podenerwować Sejiego - spoko. Ale może warto byłoby mieć coś nieco fajniejszego?

czwartek, 18 listopada 2010

Bad Sector - [1995] - Ampos

W ramach refleksji po WIF: "Ampos" to mój nowy muzyczny faworyt do słuchania nocą w pociągach. Jest gęsty - np. "Kosmodrom" byłby dobry, ale jest w nim dużo pustych miejsc, i dodanie rytmicznego stukotu kół psuje niektóre efekty. Jednocześnie nie ma rozbudowanych niskich partii, i różne szumy i łomoty tła dobrze uzupełniają średnie i wyższe tony. Włącz to, patrz na przelatujące za oknem kształty, skorzystaj z dodatkowych dźwięków kół pociągu, trzaśnięć drzwi, obijającej się ramy zepsutego okna i szumu wiatru. Koniecznie kiedy jest ciemno. "Ampos" można ściągnąć ze strony Bad Sector, tutaj, za darmo, warto nie tylko na podróż.

czwartek, 11 listopada 2010

Ulice Krakowa #1

Ostatnio zauważone na ulicy: pamiątka turystyczna. Kielonek na wódkę, otoczony paskiem skóry ze zdobieniami góralskimi, na gustownym rzemyku, do zawieszenia na szyję. Szacun przechodniów na Rynku gwarantowany.

niedziela, 7 listopada 2010

Steve Pyke i fotografowanie filozofów

Ciekawy wywiad z Steve'm Pyke'm, autorem projektu fotografowania różnych współczesnych filozofów (część 1, część 2). Jako dodatkowa ciekawostka, niedawno wyszło na jaw że AJ Ayer, od którego zaczął się projekt Pyke'a, szpiegował dla MI6.

wtorek, 2 listopada 2010

DIY industriawesomeness

Potrzebujesz:
- dużo kawałków metalu - stare rynny, parapety, etc.;
- trochę wolnej przestrzeni;
- ciężki młot (5 kg+).

How to:
- poukładaj metal na stercie;
- uderzaj młotem dopóki nie padniesz ze zmęczenia;
- jeśli wszystko leży na betonie, tym lepiej - łatwiej uzyskasz latające na wszystkie strony iskry;
- pod koniec, zrzuć wszystko na jedno miejsce, starając się wytworzyć jak najwięcej hałasu.

Dostajesz:
- doskonałe zakończenie długiego weekendu.

#DIY #dlaczegoRevellzająłsięchujowąmuzykąfilmową

niedziela, 31 października 2010

Pora roku / typ dźwięków

Wydaje mi się, że widzę jakąś zależność między porą roku a słuchaną przeze mnie muzyką.

Lato to dark folk, neofolk i okolice (w tym roku głównie Six Organs of Admittance i Kiss the Anus of a Black Cat), i cold wave (bo letnia depresja). Jesień = Coil przechodzące stopniowo w Bad Sector, zima to duże ilości dark ambientu i zimnej elektroniki (parę lat temu to jeszcze były black metale, ale od dwóch-trzech praktycznie w ogóle). Wiosny nie liczę, bo to zawsze jest depresja, słuchanie losowych rzeczy i krótki czas skupienia uwagi.

Ciekawe jak bardzo to się zmienia (szkoda, że dalej nie ma czegoś takiego jak last.fm, tylko dobrze zrobionego, żebym mógł dostać dobre statystyki).

piątek, 29 października 2010

Wróćmy do serii "do baru", k?

Znalazłem ten, doskonały, suchar:

John Cage walks into a bar, approaches the barman, and orders... nothing.
- That'll be 4'33", says the barman.


I myślę o kolejnych. Like:

Przychodzi frekwentystyczna interpretacja rachunku prawdopodobieństwa do baru. Barman pyta:
- "Co dla ciebie?"
- "To co ostatnio."

Gimme moar?

środa, 27 października 2010

11, 12

Mam zajęcia w doskonałej sali. Jest kwadratowa, u góry ma kamienne sklepienie w symbole i nibygeometryczne wzory, na dole katedrę z ciemnego od starości drewna i równie starą tablicę kredową, a w kącie kręcone schody na galeryjkę u góry. Są wąskie okna wpuszczające światło słoneczne i tańczący w nim kurz. Brakuje tylko rzędów starych książek w szklanych gablotach. Myślę o ostatnich zajęciach w piątkowe popołudnia i dobiegających z zewnątrz dźwiękach otoczenia, albo o starych profesorach o ptasich profilach na katedrze i unoszącym się pyle kredowym.

Właśnie tak wyobrażam sobie sale lekcyjne z "Niepokojów wychowanka Torlessa" albo "Portretu artysty z czasów młodości", i szkoda że mam tam same flekozajęcia, a nie jakiś fajny kurs ze znaczków.

(#wmawianiesobienostalgii)

wtorek, 26 października 2010

Konferencyjna dziwka #1

Więc mamy pojęcie konferencyjnej dziwki (test jest prosty: wyobraź sobie, że o 5 rano dzwoni do ciebie twój dziekan / promotor / wykładowca / whatever, i mówi "pani/e X, jest konferencja do zrobienia". odpowiadasz: (A) no fuckin' way, chyba pan zwariowałeś, (B) hmm, muszę się zastanowić, (C) co trzeba zrobić?).

Teraz, chciałoby się mieć jakiś podział na typy.

Najprostsze kryterium jest alkoholowe: z kim pijesz - (1) z każdym, (2) z każdym, o ile jest po habilitacji, (3) tylko z invited speakers, (4) tylko z gwiazdą konferencji, (5) tylko ze znajomą bandą doktorantów.

Drugie, to kryterium wbijania się na imprezy konferencyjne - (1) wchodzisz oficjalnie, (2) wchodzisz jako Murzyn, przepraszam, wolontariusz, (3) wchodzisz bokiem i kryjesz się przed promotorem, (4) idziesz dlatego, że promotor ci kazał, (5) idziesz, bo wszyscy idą.

Co jeszcze?

poniedziałek, 25 października 2010

Fantastyka w Radiofoniii

Dzisiaj o 19 będę mówił w krakowskiej Radiofonii, w ramach Antyramy, o fantastyce, fandomie, konwentach i innych takich. Daria i Gosia chcą mieć audycję wprowadzającą, a niestety nikogo bardziej kompetentnego nie było pod ręką. Ale z bardziej ekscytujących rzeczy, za parę odcinków mają wstępnie umówionego Dukaja, więc to już coś.

sobota, 23 października 2010

Copypasta

Staram się unikać tak jawnej copypasty, ale tym razem wyszło mi coś zabawnego.

"The rules: Don't take too long to think about it. Fifteen roleplaying games you've played that will always stick with you. List the first 15 you can recall in no more than 15 minutes."

To śmieszne, ale 15 minut skończyło mi się po:

1. Dogs in the Vineyard
2. Apocalypse World
3. Poison'd
4. InSpectres
5. Polaris
6. Mag: Wstąpienie
7. Burak Hero
8. In a Wicked Age

Liczę tylko grane oczywiście, nie czytane / do zagrania. I pomijam te które jakoś pamiętam, miałem w nie dobre / świetne sesje, ale nie zmieniły nic więcej, tak samo jak te, które się po prostu wykrzaczyły. Mało.

Liceum

Byłem ostatnio w swoim starym liceum. Uderzyły mnie dwie rzeczy, które w moim odczuciu określają nastrój okresu licealnego: dźwięk i zapach. Dźwięk nie był specjalnie charakterystyczny, zapach tak.

Kiedy wchodzi się do szlachetnego budynku vlo, najlepiej w trakcie przerwy, kiedy jest bazylion osób na korytarzach, czuć odór kanapek z szynką. Takich kanapek które były zrobione wieczorem i przeleżały sobie całą noc, najlepiej na stole kuchennym. Przemnożyć to przez trzy roczniki, po osiem klas w każdym, po trzydzieści osób w każdej. Nawet ułamek tego wystarcza żeby kanapki z szynką przejęły całe trzy piętra. Fala odoru kanapek z szynką in mah face, dude. To naprawdę pierwsza rzecz jaką zauważa się wchodząc do tej szkoły.

Trochę żal mi osób które deklarują że liceum to najlepszy okres ich życia.

niedziela, 17 października 2010

Już 17? Aua.

W skrócie, moje ostatnie dwa tygodnie:

(1) Każdy kolejny początek roku jest gorszy od poprzedniego. #corobićjakukładaćharmonogram

(2) Koniecznym warunkiem dobrego sushi party jest to, że każdy własnoręcznie skręca sobie makizushi.

(3) Akademia lulz: An analysis of coins landing on edge has been developed by
Murray and Teare [31]. Using a combination of theory and experiment they concluded that a U.S. nickel will land on its edge about 1 in 6000 tosses. Finally, Mosteller [30] developed tools to study the related question, “How thick must a coin be to have probability 1/3 of landing on edge?”
i:
Coin tossing is such a familiar image that it seems that large amounts of empirical data should be available. A celebrated study [21] is based on a heroic collection of 10,000 coin flips. Kerrich’s flips allowed the coin to bounce on the table so our analysis does not apply. His data do seem random (p = 1/2) for all practical purposes. Further studies of Pearson (24,000 flips) and Lock (30,000 flips) are reported in [33]. Our estimate of the bias for flipped coins is p = .51. To estimate p near 1/2 with standard error 1/1000 requires 2√n = 1/1000 or n = 250, 000 trials. While not beyond practical reach, especially if a national coin toss was arranged, this makes it less surprising that the present research has not been empirically tested.

(4) Moje nowe hobby: czytać słowo "concrete" jako "betonowy" w każdym kontekście. Like:

The point can be made more vivid by considering a more concrete case. Let us put the issue of branching-universe theories aside for the moment.
If there are such choice points, however, then, as a conceptual obligation, we should—rather than easing our conscience with compatibilist waffle and fudge—accept the reality of these alternate
concrete possibilities.
And to suppose that the concrete context of these relations in no sense qualifies its inner content, or that this qualification is a matter of indifference to thought, is quite indefensible.

(5) "Oedipus Brain Foil" to trzy naprawdę doskonałe albumy i każdy powinien je przesłuchać.