niedziela, 31 stycznia 2010

Pearls Before Swine - [1971] - City of Gold

Słucham ostatnio sporo Pearls Before Swine. Co jest fajne w tej starej muzyce: nie ma w niej romantycznego nadęcia europejskiego współczesnego neo- czy dark- folku, i nie ma celebrowania etniczności, jak w etno- projektach. Nie jest mroczna ani przeładowana odniesieniami, nie gra na nostalgii. Spokojna i pogodna, i ładnie znosząca próbę czasu.

sobota, 30 stycznia 2010

Co ssie w Houses of the Blooded, pt. 2

Wciąż: co mi zgrzyta w Houses of the Blooded.

Uderzyło mnie to ostatnio: nasza gra w HotB jest bardzo statyczna. Nie umiem jeszcze powiedzieć czy to problem prowadzenia, konkretnej grupy czy gry.

W porównaniu do Burning Empires, świat otaczający postacie praktycznie się nie zmienia.
W porównaniu do Dogs in the Vineyard, postacie praktycznie się nie zmieniają. 

Teraz, naturalnie, są Punkty Stylu itakdalej, ale nie widzę żadnych poważnych długofalowych konsekwencji używania Stylu. Wydaje mi się że to szerszy problem tej gry, łaczący się jakoś z brakiem jasno określonych mechanizmów stawek i kompetencji MG, trudnością identyfikacji flag i dysfunkcjonalnymi fragmentami mechaniki.

piątek, 29 stycznia 2010

NPC

 Czytam grę Covenant i uderzyła mnie jedna rzecz. Kiedy Matt Machell wprowadza słowo NPC, tłumaczy je tak:
non-protagonist character (NPC)
I podobnie z PC.
Teraz, naturalnie, na ogół NPC i PC tłumaczy się, odpowiednio, jako non-player character i player character.
Nie wiem czy to ma jakieś głębsze znaczenie - może nie - ale nie umiem pozbyć się wrażenia że różnica między player a protagonist jest całkiem spora i ważna.

(Covenant poza tym że ma strasznie fajną tematykę - sytuacja: apokaliptyczny ogółnoświatowy spisek dzień po tym jak apokalipsa nie nadeszła - ma podstawową zaletę: elementarne zasady narracji - "respect what has already been narrated" i "until it's been narrated, it isn't true" - dałoby się wyłożyć Yogi-Berra-style, "it ain't over till it's over" i "when it's over, it's over" itakdalej)

czwartek, 28 stycznia 2010

Kilka gier na 2010, część dalsza

(pierwsza część)

Chyba powoli uzależniam się od kupowania nowych gier (hej, ale Ganakagok naprawdę jest tak fajny że pierwszą rzeczą jaką chce się zrobić po przeczytaniu jest kupienie tego specjalnego zestawu kart tarota!). Poniższe gry być może kupię a być może nie; zależy od opinii w sieci, AP-ków i przypadkowych okoliczności.

The Rustbelt - kolejna gra postapokaliptyczna, przetestowana, aktualnie autor - Marshall Burns - zbiera grafiki. Sądząc po materiałach na the Forge, może być całkiem porządna (choć bardzo zdziwiłym się gdyby była lepsza od Apocalypse World, dla której stanowi jedną z inspiracji).

A Taste For Murder - nie wiem zbyt wiele o tej grze, poza tym że wydaje się być bardzo angielska i że Graham Walmsley chciał do niej dodać przepisy na tradycyjne angielskie potrawy. Zabawne (ale też: ciekawe, jeśli potraktowane jako element systemu).

Tales of the Fisherman’s Wife - Julia Ellingboe kiedyś dawno temu zapowiadała że gra wyjdzie w 2010. Afaik ashcan był dostępny i na ostatnim i na przedostatnim Genconie. Obawiam się czy będzie działać (z drugiej strony, po 4 latach pisania? come on!), ale tematyka - japońskie historyjki o demonach, miłości i tak dalej - jest całkiem fajna (tylko na ile dałoby się na tym zrobić coś w stylu Mishimy?). Jeśli do tego będą ładne grafiki korzystające z ukiyoe, raczej nie będę się zastanawiał.

Misspent Youth - do przypadkowego dorzucenia do jakiejś paczki. Cyber i punkowa gra o buncie, Robert Bohl obecnie bawi się w skład. Jeśli kupię, raczej ze względów "kolekcjonerskich". Ashcan dostępny na stronie gry. Chociaż nie wiem czy mi się przyda, tj. czy znam odpowiednio wiele osób żeby użyć do tego do zagrania czegoś w stylu Clockwork Orange.

How We Came to Live Here - na IPR preorder potrwa przez najbliższe parę tygodni. Zastanawiam się czy nie kupić, może mniej ze względu na tematykę Indian Północnoamerykańskich, a bardziej ze względu na to że ciekaw jestem co też takiego Brennan Taylor wymyślił.

Sign in Stranger - gra o pierwszym kontakcie z obcymi. Nie grałem chyba nigdy w żadną grę Emily Care-Boss, a ta z mojego punktu widzenia jest najciekawsza. Nie do końca jest jasne, czy ta gra wyszła już, czy będzie jakoś poprawiana, i tak dalej, ale też jest raczej daleko na liście moich priorytetów growych.


Aha, nie liczę Fiasco Jasona Mornigstara (pun not intended, co poradzę na tytuł gry), bo o ile pamiętam preorder ruszył w zeszłym roku kalendarzowym, a poza tym i tak powoli idzie sobie do mnie w paczce IPRowej.

środa, 27 stycznia 2010

wtorek, 26 stycznia 2010

Godspeed You! Black Emperor - [1999] - Slow Riot for New Zero Kanada

Raczej nie lubię Godspeed You! Black Emperor - "F♯A♯∞" nie zainteresowało mnie na tyle żeby przesłuchać je więcej niż dwa-trzy razy, "Lift Your Skinny Fists Like Antennas to Heaven" wydaje mi się nudne i nijakie. W efekcie nie bardzo mam ochotę zapoznawać się z resztą dyskografii. Jedna rzecz od GY!BE której w miarę często słucham to EPka "Slow Riot for New Zero Kanada". Co prawda jest tam sporo nieciekawych fragmentów z klasycznym instrumentarium bez których doskonale możnaby się obejść, ale fragmenty z deklamacją tekstu są świetne (a nie jest łatwo dobrze połączyć deklamacje z dźwiękiem, nawet mistrzom pokroju Inade to czasem nie wychodzi). Do tego, spora replayability jak na tak przejrzystą muzykę.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Co ssie w Houses of the Blooded, pt. 1

Z serii: co mi zgrzyta w Houses of the Blooded.

Często w HotB zdarza się tak, że jako MG nie mam przez dłuższy czas nic do roboty, jeśli nie liczyć zapisywania wprowadzanych Punktami Stylu albo Zakładami elementów. Szczególnie w przypadku dłuższych rozmów in character.

Podobnie czasem dzieje się w Dogs in the Vineyard, kiedy Psy toczą poważny (tj.: duży) konflikt między sobą.

Różnica: w DitV, obserwowanie tego fragmentu sesji z boku jest strasznie fajne. W HotB, szybko zaczyna mnie nudzić. W DitV, każdy konflikt ma poważne konsekwencje dla gry, przy czym ważny jest nie tylko jego wynik, ale co najmniej równie istotny jest przebieg konfliktu. W HotB, takie sceny są pozbawione napięcia i nieinteresujące. Nie wnoszą żadnych (a jeśli wnoszą to niewiele) elementów ani żadnych twistów do sesji. Zapewne są fajne dla ich uczestników, ale nie dla osoby patrzącej na to z boku. Gorzej jeszcze, mają tendencje do strasznego przedłużania się. Mechanika DitV w fajny sposób buduje napięcie, mechanika HotB nie.To wszystko sprawia że siedzenie z boku i przysłuchiwanie się czy kibicowanie, czy podrzucanie pomysłów którejś ze stron jest zasadniczo różne: fajne w przypadku DitV, niefajne w HotB.

niedziela, 24 stycznia 2010

Troum - [2009] - Eald-Ge-Streon

Z całej masy nudnych projektów korzystających ze słowa "drone" warto słuchać bardzo niewielu i Troum zdecydowanie jest jednym z nich. Zeszłoroczny album tylko to potwierdza. Charakterystyczny styl Troum: ładnie rozmyte warstwy, organiczne tekstury, przetworzone gitary, rzadko spotykana intensywność, wszystko harmonijnie połączone. I do tego świetnie wypada na żywo. I jeszcze cover Savage Republic. Czego chcieć więcej?

sobota, 23 stycznia 2010

Złoty Burak RPG #3

W zasadzie, chciałbym przyznać zbiorowego Złotego Buraka tym fandomowym internetowym ekspertom od teorii RPG którzy wciąż przeprowadzają bohaterskie szarże na GNS. Ciekawi mnie ilu lat jeszcze potrzeba będzie zanim do polskiego fandomu dotrze że Ron zamknął podforum teorii dobre 5 lat temu, że Big Model to troszeczkę więcej niż lista trzech creative agenda czy zanim ktoś na poważnie zastanowi się co może świadczyć o sukcesie jakiejś teorii.  W międzyczasie podziwiam waszą głęboka znajomość tematu i wszechstronne oczytanie chłopaki, tak trzymać, jeszcze trochę i będziemy drugim Urugwajem jeśli chodzi o RPG. Może czas pokusić się o przetłumaczenie "Forward... to the Adventure!" na polski?

Linków nie będzie, bo szkoda czasu na przeklejanie.

piątek, 22 stycznia 2010

czwartek, 21 stycznia 2010

WC Olo Garb

 Podrzucił Atum gdzieś na facebooku. Gość jest z Krakowa, ale nie wiem czy / co nagrywa obecnie. Inne kawałki też niezłe, ale na lepszy jeszcze nie trafiłem. Proste, trochę retro dźwięki, sporo energii, ładnie kopie. Mnóstwo dobre:

środa, 20 stycznia 2010

Yabby You "Conquering Lion"

 Vivan Jackson zmarł tydzień temu, 12 I. Na ogół reggae do mnie nie trafia, ale "Conquering Lion" słucham chętnie. Przypuszczam że dlatego że nie jest nachalnie wesołe i pozytywne, ale prawdopodobnie to wyjaśnienie można o kant przysłowiowej dupy rozbić. Anyway:

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Złoty Burak RPG #2

Podrzucił Darken (dzięki!). Myślałem że po "ta gra jest chujowa, co prawda nie zagrałem w nią i ewidentnie nie rozumiem jak działa, ale jest chujowa bo autor ośmiela się pisać że w RPG może być anty-D&D, a przy okazji, skoro już jestem obrażony na świat, to moim noworocznym postanowieniem będzie nie kupować żadnych nowych gier w tym roku" nieprędko trafi się coś równie tłustego, ale blogosfera RPG jest, jak zwykle, niezawodna.

"mam na uwadze gracza klasycznego, bez naleciałości nowofalowych dziwności i wprowadzanych zaburzeń konwencji. Jest to konieczne zastrzeżenie, bowiem nowoczesny gracz często musi być też MG, co już jest chore, ale to wymóg ostatnich lat i efekt znużenia konwencją. Indie zostawmy w Azji i spójrzmy na szarego gracza." (sauce)

Komentarza chyba nie trzeba?

Roto Visage - [2005] - Der Golem

Roto Visage to solowy projekt Jasona Popejoy'a, wydający całkiem fajne rzeczy głównie w netlabelach (ale nie tylko, np. "Syndrom Cotarda"). "Der Golem" to jego pierwszy album, dark ambientowe tekstury, dodane trochę wokali, nieco ulotnego HPL w tle. Fajne i darmowe. Ulubiony fragment: 'From Mud to Memory part 2'.

Klik!

sobota, 16 stycznia 2010

Koncertowa wishlista

Chciałbym zobaczyć na żywo:

Shinjuku Thief (szanse: znikome)
Roberta Richa (szanse: niewielkie, ale po wydaniu nowej płyty na wiosnę ma dać kilka koncertów, więc z nadzieją czekam na ogłoszenie składu Energii Dźwięku...)
Squaremeter (szanse: praktycznie chyba żadne, wszystko wskazuje na to że projekt jest odłożony na półkę, przynajmniej czasowo)
Herbst9 (szanse: spore)
Throbbing Gristle (szanse: trudno ocenić, ale sądząc po składzie dwóch ostatnich WIF, całkiem niezłe...)
Rapoon (szanse: spore, ale mam pecha)
Schloss Tegal (szanse: duże, ale jeśli o nich chodzi mój pech się powtarza)
Andrew Lagowskiego (szanse: to dobre pytanie!)
Spiritual Front (może jeśli/kiedy nowy album wreszcie wyjdzie)
Tenhi (oni w ogóle grają na żywo?)
Za Siódmą Górą (do trzech razy sztuka podobno)
Northaunt (grali chyba ze dwa razy w Polsce)
Six Organs of Admittance (zawsze za daleko)
Reutoff (no, dawno ich nie było we Wrocławiu)
Alva Noto (pluję sobie w brodę za to że przegapiłem Plateux Festival kiedy Alva Noto tam grało...)
Electric Wizard (w maju)
Sólstafir (nieszczęśliwie upodobali sobie festiwale metalowe...)
Wolves in the Throne Room (rok temu grali w Pradze, może będzie jeszcze jakaś okazja)
Darkspace (szanse - bliskie zera)

piątek, 15 stycznia 2010

Wywiad z Weakling

Stary wywiad z Weakling, czyli grupą która nagrała to co Wolves in the Throne Room dobre 5 lat wcześniej. W środku m.in. o mitach wokół Weakling - np. przy kupowaniu płyty nie dostajesz jej fizycznie do ręki. Zamiast tego, dostajesz mapę wskazującą gdzie płyta jest zakopana i musisz ją własnoręcznie znaleźć i wykopać. Prawie tak dobre jak dieselharp Velvet Cacoon.

czwartek, 14 stycznia 2010

Teh math #1

Historyjka świąteczna.

Sceneria: kolacja rodzinna. Z boku stołu, kolorowe lampki. Lampki jaskrawo mrugają.

Ktoś przy stole: Czy może ktoś przełączyć to oświetlenie, żeby było bardziej dyskretne?
Ja + brat: ??? Przecież jest dyskretne.
Ktoś przy stole: ???
Ja + brat: Aaa, chodzi ci o to żeby było ciągłe!

środa, 13 stycznia 2010

Czy nie miewają koty na Randy'ego Greifa ochoty?

Głównie ze względu na artykuł o tym w jaki sposób "Alicja w Krainie Czarów" wiąże się z rozwojem współczesnej matematyki wróciłem do ponownego przeglądania mojego zniszczonego zębem czasu wydania. I jakoś tak wyszło, że naturalnym skojarzeniem była muzyka Randy'ego Greifa. Randy Greif jest jedną z tych zapomnianych postaci działających na pograniczu ambientu, industrialu i muzyki eksperymentalnej od lat '80 do dzisiaj o których niestety niemal w ogóle się o nie słyszy, przynajmniej nie w Polsce i znanych mi kawałkach sieci (podobnie jak o Vladimirze Hirschu, Z'EVie, Illusion of Safety, Schloss Tegal, Zoviet France...) - a szkoda, bo muzycznie na pewno ma dużo do zaoferowania, chyba więcej niż wielu podstarzałych neofolkowców czy celebrowanych gwiazdek z okolic Cold Meat.

Więc Randy Greif, oprócz tego że nagrywał płyty solo i razem z Robinem Storeyem, Danem Burke czy Nigelem Ayersem a potem wydawał je w w takich miejscach jak Staalplaat albo Old Europa Cafe (notabene, w tym roku wydał chyba z 5 płyt razem z Kenjim Siratorim), nagrał sobie pewnego razu "Alice in Wonderland". Pewnego razu to spore uproszczenie - zajęło mu to dobre cztery lata, a w efekcie powstało pięciopłytowe, sześciogodzinne istne cudo dźwiękowe.

"Alice in Wonderland"jest oparte na jakiejś starej wersji audio "Alicji", do której Randy dodał mnóstwo modyfikacji - trzaski, zgrzyty, modulacja głosu, powtórzenia, zmiany głośności, drony, sennie rozwijające się linie melodyczne, kilka niemal kabaretowych fragmentów, klasyczne instrumenty, trochę egzotycznych motywów, i tak dalej. Momentami trudno wręcz rozpoznać oryginalny tekst. Końcowy efekt nie jest łatwy w odbiorze, psychodeliczny i hipnotyzujący.

Bardzo łatwo stargać z sieci, przynajmniej kiedy ostatnio sprawdzałem. Niestety, nie mam wersji fizycznej, ale jeśli ktoś chciałby wydać te drobne 200 zł i zrobić mi albo sobie samemu niewielki prezent, naprawdę nie powinien się wahać ani krępować, ani przez moment.

Randy Greif jest także autorem adaptacji dźwiękowej "Wojny światów" Wellsa.  Byłoby super gdyby kiedyś zabrał się za Joyce'a...

wtorek, 12 stycznia 2010

Sibylle Baier - [1970-73 / 2006] - Colour Green

Sibylle nagrała te piosenki między 1970 a 1973 rokiem, po czym rzuciła karierę muzyczną dla rodziny. Koło 2005 ktoś z jej krewnych wykopał stare nagrania, zrobił z nich płytę, a resztę można doczytać na wiki. Akustyczny folk, ładny głos Sybille, proste i chwytliwe melodie, bardzo spokojna i odprężająca muzyka. Jedna z bardziej melancholijnych piosenek:

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Designerzy: znajdź 10 różnic.

Czyli dlaczego nie kupuję polskich gier. Cztery historyjki, znajdź dziesięć różnic. Dodatkowa zagadka: gry których autorów kupiłem lub zamierzam kupić.

Historyjka pierwsza: Autor Znanych Amerykańskich Gier.
Czekamy w hotelu na osobę która właśnie dała nam znać że niestety się spóźni i będzie za niecałą godzinę. Jest nas trzech i autor. Autor jest w Polsce czysto turystycznie. Jeden z nas rzuca:
- Hej, skoro i tak czekamy to może coś poprowadzisz?
- Sure!
Po czym znika na schodach prowadzących do jego pokoju. Patrzymy z konsternacją na towarzysza podróży autora:
- Ej, on naprawdę będzie prowadził?
- No tak.
- Ale.. ale jak to...
- No, przecież go poprosiliście.

Historyjka druga: Autor Głośnej Polskiej Gry.
Organizacja eventu RPGowego na jednym z Dużych Polskich Konwentów. Zwracam się do autora niedawno wydanej gry z pytaniem o to czy mógłby poprowadzić otwartą sesję dla uczestników konwentu. Dostaję odpowiedź w stylu:
- Hej, fajnie, ale nie będę miał czasu na poprowadzenie krótkiej sesji swojej gry, na konwencie będę tylko jeden dzień i po prelekcji wolę się spotkać ze znajomymi.
Cóż, bywa, ludzka rzecz.
- Aha, a może ktoś z waszej ekipy albo z playtesterów będzie na tym konie i mógłby poprowadzić?
- Nie wiem, nie śledzę ostatnio tego co się dzieje.

Historyjka trzecia: Inny Autor Znanych Amerykańskich Gier.
 Autor jest rozrywany na wszystkie strony przez fanów, dręczony jetlagiem i zmęczony po 3 dniach konwentu; widać po nim że, jak to się mówi, pada na pysk. Wieczorem przedostatniego dnia konwentu, nieśmiałe pytanie, czy mógłby poprowadzić jutro rano swoją ostatnią grę.
"Jasne, nie ma sprawy! Obudźcie mnie kiedy będziecie chcieli grać."

Historyjka czwarta: Autor Innej Polskiej Mającej Się Ukazać Gry, Podczas Prelekcji na Jednym Z Dużych Polskich Konwentów.
Pytanie z sali:
- Czy mógłbyś poprowadzić sesję demo?
W odpowiedzi, długi wywód o tym że w tę grę w ogóle nie da się prowadzić jednostrzałówek, bo dokładne objaśnienie całego uniwersum trwałoby za długo.

niedziela, 10 stycznia 2010

Złoty Burak RPG #1

Zastanawiałem się nad przyznawaniem Nagrody Złotego Buraka dla szczególnie mocnych postów polskojęzycznej blogosfery rpgowej, ale po namyśle doszedłem do wniosku że musiałbym przyznawać je mniej więcej co drugi dzień, a na to mi szkoda czasu. Poza tym ograniczenie do e-fandomu byłoby arbitralne i krzywdzące. W każdym razie, myślę że są wypowiedzi o RPG które warto odnotować Złotym Burakiem i w ten sposób zachować dla potomności.

Złoty Burak na dziś to cytat z okolic listopada, wyhodowany mniej więcej w dwóch-trzecich sesji. Przytaczam z pamięci.

- Ta gra jest strasznie dziurawa.
- Dlaczego tak sądzisz? Czy coś jak do tej pory nie działało?
- No, nie, działa dobrze. Ale popatrz na ten podręcznik, przecież on nie ma więcej niż 150 stron.

sobota, 9 stycznia 2010

Gary Gygax, władca świata?

Mam mało czasu i zero fajnych pomysłów na krótki wpis, więc tylko link do dość starego wpisu Charlesa Strossa o Garym Gygaxie, virtual reality, zaawansowanych środowiskach wtórnie służących do działalności innej niż rozrywka i możliwym wpływie tego wszystkiego na społeczeństwo.

piątek, 8 stycznia 2010

Kilka gier na 2010

Kilka gier które ukażą się w tym roku a które planuję kupić:

(1) Apocalypse World - wstępnie, ma wyjść późną wiosną. Zasadniczo gra działa, ale Vincent musi jeszcze poprawić komunikatywność i układ podręcznika, zmodyfikować parę rzeczy i dodać trochę pomniejszych klaryfikacji zasad. Już teraz jeden z najmocniejszych tytułów tego roku - fajne podejście do postaci (i ich kultów / gangów / twierdz / interesów), bardzo duża otwartość gry, eleganckie (po przyzwyczajeniu się do niego) rozwiązanie z ruchami, dobrze się sprawdzające zegarki (zarówno jako narzędzie MC, jak i licznik życia - "ile życia ci zostało?" "niewiele, jestem za pięć dwunasta"), bardzo mocne i świetnie wyłożone rady dla MC - zdecydowanie jeden z najlepszych rozdziałów o prowadzeniu z jakim się zetknąłem. Poza tym jest całkiem uniwersalna, elegancko powinna poradzić sobie zarówno z postapokalipsą jak i czymś podobnym do "Pikniku na skraju drogi", czy fajnie przyciemnionego cyberpunka, czy "Vurtu", czy chyba nawet odpowiednio dobranymi kawałkami Malazańskiej Księgi Poległych (Podpalacze Mostów).

(2) Mars Colony - Tim Koppang twierdzi że wyda grę na samym początku lata, co napawa optymizmem - tj., to że nie podaje terminu "na GenCon". Gra dla dwóch graczy, jeden kontroluje protagonistę, drugi zarząd kolonii. Kelly Perkins przybywa na Marsa aby rozwiązać określone problemy (z korupcją, powietrzem i tak dalej). Na miejscu, cztery frakcje między którymi Kelly musi jakoś manewrować; sądząc, po AP, zgrabna mechanika - punkty na rozwiązanie problemów można zdobywać pracując nad rozwiązaniem problemu albo kłamiąc, fajne wyzwalanie skandali, dorzucanie problemów w trakcie gry - i ładnie rozdzielona kontrola scen. Bardzo fajnie zapowiadająca się gra polityczna.

(3) Free Market - w marcu przedsprzedaż. Może kupię, ale to dość mocno zależy od tego co wejdzie do pudła, wysokości ceny i przede wszystkim, czy faktycznie coś zostanie w tej grze poprawione (nakręcanie hype'a pozwala przypuszczać że raczej niewiele), na chwilę obecną jest tam za dużo dziur i niejasności. No i od strony wizualnej ssie, grafiki przedstawiają zupełnie inną grę niż tekst (albo ja całkowicie nie rozumiem tematyki).

(4) Carnage Amongst the Tribes - mam nadzieję że będzie dostępne via IPR. W sumie chciałbym to głównie dlatego że nie mam 3:16 na półce, a nieco bardziej mi podchodzi otoczka CAtT (zamiast zabijania kosmitów, zabijanie członków innych plemion i składanie ich w ofierze swojemu bóstwu).

(5) Mythender - Ryan Macklin na storygames stwierdził że chciałby w tym roku wydać Mythendera. Generalnie gra ma być o odpowiedniku 30-levelowej postaci z didów która w trakcie gry stopniowo staje się bogiem. Zapowiada się fajnie i mam nadzieję że nie wyjdzie jedna z tych stereotypowych już storygier.

(6) Microscope - o ile tylko Ben Robbins wreszcie skończy playtesty, nie będzie pisał piątej (i szóstej, i siódmej, i...) wersji reguł i w końcu wyda tę grę. Jeśli będzie choć w jednej trzeciej tak dobra jak jego blog o grach, można kupować w ciemno. Microscope ma wspomagać - nieszczęśliwie dobrana nazwa - granie fraktalne, tj. wyjście od bardzo ogólnej historii i stopniowe schodzenie w dół do doprecyzowywania coraz większych szczegółów, bawiąc się po drodze w skakanie po chronologii i tym podobne.

(7) Blood & Honor - jeśli wyjdzie w tym roku, będzie mniej dziurawe niż Houses of the Blooded, aha, i mam nadzieję że Wick zmieni nazwę, no bo bez jaj. Playtesty pokażą. To co zapowiada się fajnie to to że będzie Japonia, a nie żadne Rokugany. Jeśli nie, cóż, chyba trzeba będzie znaleźć sobie coś fajnego do prowadzenia gier o samurajach - pewnie skończy się na hacku do DitV albo sięgnięciu (wreszcie) po Dust Devils.

czwartek, 7 stycznia 2010

Brouwer i kognitywistyka

Brouwera filozofia umysłu: umysłem jest to wszystko, co
(1) odbiera wrażenia,
(2) porządkuje je wcześniej / później (trochę jak ciągi B),
(3) dysponuje pamięcią,
(4) dysponuje intuition of two-ity,
(5) jest w stanie przeprowadzać konstrukcje korzystając z (1) - (4).

Co jest OK: funkcjonalistyczne kryterium. Konstrukcja gwarantująca powtarzalność wyników. W tym wycinku, niemal maszynowe ujęcie podmiotu.
Co niekoniecznie jest OK: jak zwykle, A czy B ciągi. Zupełnie niejasne i niemal magiczne rozumienie intuition of-two-ity.

Pytanie: które z własności (1) - (5) były zasadniczo nie do przyjęcia z perspektywy kognitywistycznej?

środa, 6 stycznia 2010

K. S. Robinson "Lata ryżu i soli"

Otworzyłem "Lata ryżu i soli" Kima Stanleya Robinsona (jakoś nigdy wcześniej nie miałem okazji przeczytać) i pierwszą rzeczą jaką znalazłem był cytat z "Podróży na zachód". Drugą, kolejne odniesienie do tego tekstu. Potem jest Sutra Serca i pewnie na tym się nie skończy. Chyba będę miał ochotę odkopać "Journeying West" Bena Lehmana.

wtorek, 5 stycznia 2010

Prowadzę, to znaczy?

1. Prowadzę, to znaczy: gramy u mnie
albo
2. Prowadzę, to znaczy: mam podręcznik i wytłumaczę zasady
albo
3. Prowadzę, to znaczy: zrobię prep
albo
4. Prowadzę, to znaczy: będę grał większą ilością postaci niż cała reszta graczy
albo
5. Prowadzę, to znaczy: kiedy pojawią się konflikty (co do zawartości fikcji), ja je będę rozstrzygał
albo
6. Prowadzę, to znaczy: będę miał ostateczną i niepodważalną jurysdykcję nad tym co dzieje się w fikcji
albo
7. Prowadzę, to znaczy: będę miał ostateczną i niepodważalną jurysdykcję nad zasadami gry

(co tu jest kiepskie: nie umiem elegancko pokazać które implikują silną rolę MG; na pewno nie 1., 2., nie samo 4., wbrew pozorom 3. nie jest konieczne, ale wydaje mi się że 7. także nie. może jest jeszcze jakaś względnie podstawowa funkcja która mi nie przychodzi do głowy)
(5. w połączeniu z 6. i 7. jest dla mnie całkowicie nieakceptowalne w RPG)
(układ nieprzypadkowy, ale nie mam za nim żadnych rozsądnych argumentów)
(w sensie 2., możemy powiedzieć że prowadzimy Polaris czy The Shab-al-Hiri Roach na Orient Expressie)
(naturalnie, alternatywa łączna)
(nie, żebym mówił tu cokolwiek nowego!)
(gosh, jeszcze trochę i zacznę pisać podobną manierą co Robert Brandom!)

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Alio Die - [2008] - Aura Seminalis

Zetknąłem się raczej z chłodnymi opiniami jeśli chodzi o ostatnie płyty Stefano Musso. Może są uzasadnione - znam jego dyskografię raczej wyrywkowo i tylko przez albumy nagrane we współpracy z kimś, nie solowe. Ostatnie, to znaczy "Aura Seminalis", "Tempus Rei" czy split z Aglaia.

W każdym razie "Aura Seminalis" słucham bardzo często. Spokojne, relaksujące, zero ciężkich elementów, raczej organiczne, trochę jakby ambientowiec zabrał się za chorały gregoriańskie. Graficznie design sugeruje renesans, z moimi odczuciami (późne średniowiecze) się to jakoś luźno zgadza - Musso jest niby z Mediolanu. Naturalnie nie w sensie odtwórstwa historycznego czy czegoś podobnego, raczej naturalnie się narzucającej mi na myśl atmosfery.

Czytanie przy tym "Gry szklanych paciorków" jest wartym przeżycia doznaniem. W tej serii wyszły do tej pory dwa albumy, liczę na więcej.

niedziela, 3 stycznia 2010

"Nic bardziej intuicyjnego"

Kiedy piszę o RPG (i automatycznie mam w głowie gry z indie getta) i używam argumentu takiego jak "Niezrozumienie Tego Czym Jest Aktywność którą (ktoś kto głosi pogląd który mi się nie podoba) się zajmuje", zawsze powinienem się poważnie zastanowić: czy naprawdę jest to ta sama aktywność? Czy nie mam tu do czynienia z czymś innym, i tylko myli mnie podobieństwo medium? Czy faktycznie jest jakieś istotne podobieństwo w tym w jaki sposób ja i taka osoba działamy podczas sesji?

(może właśnie dlatego różnice w myśleniu o grach są nieprzypadkowe)

sobota, 2 stycznia 2010

Teh internetz #1

Spędzasz za dużo czasu w sieci, kiedy czytasz:

"Jedno było pewne, biały kociak nie miał w tym żadnego udziału: wina leżała całkowicie po stronie czarnego kociaka"

I od razu myślisz: hej, jasne, to nie mógł być ceiling cat, to wszystko wina basement cata!

piątek, 1 stycznia 2010

RPG bez "mistrza gry"? Nic bardziej intuicyjnego.

"Nie mógłbym grać bez MG"; "Nie da się grać bez MG"; "Gra bez MG to nie RPG".

RPG to konwersacja. Toczymy ją dla przyjemności. Na ogół nie toczymy dla przyjemności konwersacji z ludźmi których nie lubimy, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia, nie są w stanie zachować elementarnej kultury osobistej albo o których wiemy, że nie jesteśmy w stanie dojść z nimi do porozumienia.

W pewnym sensie - abstrahując od społecznego wymiaru: MG jako osoba dzwoniąca po resztę, u której się gra, tłumacząca zasady czy robiąca prep - MG jest po prostu kimś kto moderuje konwersację.

Co jest nie tak z konwersacją, jeśli nie jest w stanie funkcjonować bez stałego nadzoru moderatora?

(przy takim spojrzeniu, sama Potrzeba Mistrza Gry jawi się jako coś bardzo dziwnego i niepokojącego)
(ogranicza nas znacznie więcej niż tylko wyobraźnia; ogranicza nas większa część historii hobby)
(mówiąc coś takiego jak na początku, właściwie mówimy: nie umiem się dogadać z moimi znajomymi, potrzebuję kogoś kto będzie Stał Nade Mną Z Batem i kontrolował co mówię, ponieważ samodzielnie nie jestem w stanie przestrzegać przyjętych zasad)