niedziela, 31 marca 2013

V CoCArt festival: wrażenia

Niestety przegapiłem czwartą edycję CoCArtu, na szczęście nie przegapiłem piątej.

Nowa lokacja (druga i trzecia edycja były na podziemnym parkingu Centrum Sztuki Współczesnej) na pierwszym piętrze okazała się dość dobra: na minus duża słyszalność rozmów z zewnętrz, na plus materace na których można się było położyć - dawno nie pamiętam koncertu w równie komfortowych warunkach. Fajnie byłoby zachować to na przyszłość!

Muzycznie było, jak zawsze, dobrze: szczególnie spodobały mi się:
- litewskie Arma (no, do momentu w którym wizualizacja przeszła na błyskotki i biżuterię; pierwsze 2/3 występu, ze świetnymi wizualizacjami kojarzącymi się z zapomnianą dziwaczną przeszłością, badaniem przyrody i setką innych drobnych rzeczy, były wśród bardziej poruszających ostatnio usłyszanych)
- Z'EV (szkoda że wykorzystywany system wizualizacji - tj., ustawienie słoika z wodą na wzmacniaczu, podświetlenie go różnokolorowym światłem i przekazywanie sygnału na rzutnik w trakcie grania - nie zadziałał na koncercie w Krakowie)
- Jean Herve Peron & friends, powiedzmy (występ który zaczyna się od usadzenia dwóch pań z szydełkami pod sceną i rozdania publiczności wędzonych rybek jest super jeszcze zanim zaczniemy mówić o różnorodnej muzyce, performensowych trickom Jeana, mówieniu brzydkich rzeczy o sztuce, świetnie zrobionej perkusji przez (nie-pamiętam-którego) Chołoniewskiego, angażowaniu publiczności do mikrofonu... cudo)
- Sudden Infant (dobrze wykonana od strony hałasu smutna historia; pod koniec nieco przewidywalna, ale może to świadczy o kunszcie wykonawcy?, kolejny ładny performensowy kawałek)
- Pierre Bastien (który grał na małych wiatraczkach i silniczkach i starych samplach muzyki ludowo-robotniczej, z wizualizacjami będącymi mixem tego co działo się na stole i starych kawałków filmów)

Za 40 zł, to naprawdę śmiesznie tanio.

PS. A, napisałem to tak dla siebie, bo jest już kilka relacji w sieci (razdwatrzy), które są dokładniejsze i ktoś nad nimi chyba posiedział chwilę. Więc chyba lepiej przeczytać którąś z nich niż tę moją. Ups! Sorry!

PPS. Wystawa "Cuda Niewidy" w CSW też była niezła, nie wiem jak to jest, ale przy CoCArcie jest jedyna co roku okazja w Polsce kiedy z przyjemnością i optymizmem idę na wystawę sztuki.

PPPS. Nawet jeśli pani z obsługi prosi mnie o podniesienie plecaka z podłogi, żeby ktoś go nie pomylił z eksponatem.

PPPPS. Aha, solenne postanowienie pisania regularnie o ostatnich koncertach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz