Poszedłem tylko na Jex Thoth (omijając Vagitarians, Exmortum i Gallileous). Nie lubię takich miejsc jak Lizard King, ale muszę przyznać że to dobre miejsce na koncerty - scena jest łatwo widoczna z większości sali, dużo miejsc siedzących przy zachowaniu przyzwoitej przestrzeni pod sceną, balkoniki.
Tym razem wszystko było w miarę o czasie - Jex Thoth miało grać od 22 albo 22:30, zaczęło o 22:50 - dużo lepiej niż poprzednim razem - a skończyli jakoś parę minut po północy.
Jex na scenie wyginała się na wszystkie strony; chyba miało powstać wrażenie że ona jest opętana czy coś, albo to miało jakoś pasował do muzyki, ale ja miałem trudności z wyłapaniem tego. Ale poza tym, koncert był udany; dobrze dobrane szybsze i wolniejsze fragmenty, kilka całkiem transowych momentów, było do czego się poruszać, do tego fajny bis.
Chciałbym żeby nagrali płytę z coverami Jefferson Airplane.
Tym razem wszystko było w miarę o czasie - Jex Thoth miało grać od 22 albo 22:30, zaczęło o 22:50 - dużo lepiej niż poprzednim razem - a skończyli jakoś parę minut po północy.
Jex na scenie wyginała się na wszystkie strony; chyba miało powstać wrażenie że ona jest opętana czy coś, albo to miało jakoś pasował do muzyki, ale ja miałem trudności z wyłapaniem tego. Ale poza tym, koncert był udany; dobrze dobrane szybsze i wolniejsze fragmenty, kilka całkiem transowych momentów, było do czego się poruszać, do tego fajny bis.
Chciałbym żeby nagrali płytę z coverami Jefferson Airplane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz