piątek, 2 lipca 2010

Andrew King - [2003] - The Amfortas Wound

To druga solowa płyta Andrew Kinga (z m.in. Sol Invictus, a dodatkowo gościa który całkiem fajnie rysuje) - pierwszej, "The Bitter Harvest", niestety jeszcze nie słyszałem. Wygląda też na to, że "The Amfortas Wound" jest wydane bardzo starannie, z historycznymi adnotacjami przy tekstach kolejnych utworów i tak dalej, będzie trzeba kiedyś kupić. Więc, "The Amfortas Wound" to neofolkowe aranżacje różnych tradycyjnych pieśni i piosenek, głównie o nieudanej miłości, śmierci i masonerii. Dość niewesołe i ciężkie, niełatwe w odbiorze. Zdecydowanie największą zaletą jest wokal Kinga: jeden z tych neofolkowych głosów, które najpierw brzmią bardzo dziwnie i trochę odstręczająco, a potem stwierdza się ża absolutnie nic innego nie pasuje, i że są świetne, genialne i niepowtarzalne. Miałem tak z Tonym Wakefordem, Douglasem Pearcem, chyba już dobrze daję apostrofy, Davidem Tibetem i paroma innymi, mam tak z Kingiem. Moim zdaniem bardzo warto, jedna z ciekawszych rzeczy jakich ostatnio słuchałem. Niestety mało słychać o tym albumie, więc: na zachętę.

2 komentarze:

  1. Imiona i nazwiska angielskie zak. na -y odmienia się bez apostrofu, jeśli głoska ta jest wymawiana (http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629610, http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629618). Zatem: z Tonym.
    Analogicznie z nazwiskami zakończonymi na -e - jeśli głoska jest wymawiana, to apostrof jest niepotrzebny. Stawia się go tylko, jeśli jest niema.

    OdpowiedzUsuń