wtorek, 13 lipca 2010

GM-less, notka dla siebie

Nie używaj terminu "GM-less", "gry bez MG". Używaj terminu "GM-full", jeśli tylko uda się znaleźć jakieś tłumaczenie od którego nie bolą zęby.

12 komentarzy:

  1. A co znaczy ten termin i w jaki sposób ma odróżniać gry "GM-full" od gier... no właśnie, jakich? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chodzi, jak mniemam, o zmianę paradygmatu myślenia o tak zwanych "gier bez MG".

    W "klasycznym" ujęciu w grupie grającej w RPG mamy MG (Narratora, Strażnika Tajemnic, Podziemi, etc.) oraz graczy. W projektach "GM-less" kompetencje MG dzielone są w jakiś sposób pomiędzy wszystkich grających (czy przejmują oni funkcje GM po kolei, czy też sprawują je w jakiejś formie jednocześnie).

    W tym sensie rzeczywiście lepiej mówić o GM-full, bo tak naprawdę nie tracimy GMa, tylko zyskujemy kilku nowych. ;)

    Co do polskiej wersji, to wydaje mi się, że funkcjonowało pojęcie MG grupowego?

    OdpowiedzUsuń
  3. OK, dzięki za wyjaśnienie. A może "gry z wieloma MG"? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Staszku: dokładnie tak jak Konrad napisał - GM-full to to samo co GM-less - różnica niby czysto słowna, ale GM-full jest trafniejsze i być może nie będzie prowadzić do nieporozumień. For the record, ludzie proponowali ten termin co najmniej koło 2001, ale jakoś się nie przyjął, chociaż co jakiś czas przewija się tu i tam ;-)

    Paradoks: MG grupowy - a czy ludzie tak nie mówią wtedy, kiedy np. dwie osoby prowadzą klasyczną, mainstreamową grę? Jeśli nie, to byłoby nienajgorsze.

    Właśnie w tym rzecz, że gry a-mistrzowe sugerują że tam MG nie ma - a na ogół jest, tylko jakby rozproszony: np. przechodni (Shab-al-Hiri Roach, Montsegur 1244, Universalis) czy inaczej rozłożony (Polaris, City of Birds, Dirty Secrets).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, "MG rozproszony" brzmi nieźle!

    Wydaje mi się, że kiedy kilka osób prowadzi klasycznie, to mowa raczej o kilku MG, niż grupowym MG. Ale z drugiej strony nie mam pewności, bo grywający klasycznie rzadko o swoich sposobach grania mówią w ogóle. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten mem jest zły, głupi i powinien umrzeć.
    Generalnie jeśli coś gdzieś jest, tylko inaczej rozłożone, to często tego czegoś tam nie ma. W roli GMa nie jest ważne to, że wiąże się z bazylionem ficzerów, tylko to, że wiąże bazylion ficzerów w jednym czasie, z jedną osobą.
    Dalej, o GMach 'przechodnich'.
    Na serio grasz w Roacha jakbyś był jakimś przechodnim GMem? Ja odpowiadam sobie tylko na pytanie 'za czym w tak pięknych okolicznościach przyrody zaryzykować status swojej postaci' i koloruję odpowiedź, krzycząc czasem coś po khe, khe, sumeryjsku.
    Montsegur. Zapamiętałem, a popraw mnie jeśli zapamiętałem źle, że to bardzo, hmm, klaustrofobicznie osobista gra. Zabawa toczy się wokół tego, co moja postać sobie myśli - o sobie, o innych, o zaskryptowanych wydarzeniach, o reakcji innych na zaskryptowane wydarzenia. Cholera, ktoś tam w ogóle ustawia i rozstrzyga sceny? Inaczej niż 'chcę porozmawiać z tym, niech ten i ten będą obecni, rozmawiamy'?
    Universalis. Mes dieux, nic już z tego nie pamiętam, może być tu tak, jak mówisz. (BTW, bo się zapomni inaczej - gdyby mikroskop się nie poprawił, to można by go spróbować z tą grą pożenić).

    OdpowiedzUsuń
  7. A jednak ktoś te sceny ustawia, czy w Polaris, czy w Grey Ranks, ktoś odpowiada za odgrywanie klasycznie mg-owych zabawek, w rodzaju enpeców i szeroko pojętego otoczenia.

    Jeżeli nie chcesz mówić o zmianie w roli MG, można to też ugryźć od drugiej strony - to kompetencje gracza są poszerzone, bo nie wiążą się tylko i wyłącznie z prowadzeniem jednej postaci w świecie fikcji. Możesz już nie pamiętać, ale mi się jeszcze zdarza spotkać wypowiedzi tradycjonalistycznie nastawionych MG, którzy nawet odgrywanie babci w kiosku uważają za swój wyłączny teren, od którego graczom wara. Nie mówiąc o pogodzie, czy ustawianiu sceny! :)

    GM-less może sugerować, że wraz ze zniknięciem roli MG przypisanej do jednej osoby, znikają też przypisane do niej kompetencje - a tak nie jest. Dodatkowo osobom znającym dwa systemy na krzyż i oba z mainstreamu, momentalnie przed oczami staje jakieś miałkie collaborative storytelling, a nie prawdziwa GRA, która bez arbitrażu MG nie ma wg. nich szans zaistnieć.

    Lekka dygresja. Swoją drogą to ciekawe, że ludziom nie mieści się w głowach, że co do wielu zdarzeń w fikcji można się po prostu dogadać, bez konieczności sięgania po "neutralny arbitraż" za każdym razem. Takie trochę dziecięce oczekiwanie, że przyjdzie ktoś inny (MG) i o wszystkim zdecyduje.

    OdpowiedzUsuń
  8. A moze, gry Full-fabularne / pelno-fabularne?

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli już chcecie się bawić w tworzenie pojęcia, to niech ono będzie zrozumiałe, tak obuchem między oczy, samo przez się, bez tłumaczenia. Inaczej to nie wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kofabularne, od kooperacji ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Vh - Montsegur: jak długo masz "narration right" (dopóki nikt nie weźmie odpowiednią kartą, każdy ma dla swojej sceny), robisz co Ci się podoba - decydujesz o miejscu i czasie sceny, kto jest obecny, zmieniasz czas / miejsce, dodajesz / usuwasz osoby ze sceny, rozstrzygasz o wynikach działań. W sumie, bardzo mocne uprawnienia.

    OdpowiedzUsuń