czwartek, 15 lipca 2010

Tabu przy stole

Przy okazji grania w Sweet Agatha i rozmowy o paru innych grach, szczególnie The Society of Dreamers, Ina rzuciła ciekawy temat: rzeczy-których-nie-robimy-przy-stole.

Wydaje mi się, że nie mam w tej chwili ustawionego żadnego tabu na elementy fikcji. Skrajny kicz i pretensjonalność, erotyka, przemoc? No problem, been there, done that. A, jest kwestia niewolnictwa, ale po prostu nie było okazji żeby zagrać w Steal Away Jordan. W Grey Ranks nie zagraliśmy jeszcze nie dlatego że odczuwamy tabu na tematykę, raczej ze względu na to, że czujemy że gra wymaga dość specjalnego podejścia, a akurat kiedy byliśmy w zainteresowanej grupie, nie mieliśmy ochoty na coś takiego. Co jeszcze zostaje? Niewiele. Naprawdę, nie ma chyba niczego co by naruszało moją strefę komfortu, poza jedną rzeczą: grania samym sobą / kimś z blisko mi znanych osób - nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji.

Ciekawe za to jest: jakich zachować unikam jako gracz. Przykład z The Society of Dreamers, gdzie vh przy każdej możliwej okazji narzekał na przymus narracji pierwszoosobowej jest tu świetny. W pewnym momencie gry wprost powiedział: nie, nie będę tak prowadził narracji, koniec kropka.

Przy okazji tego co Matthijs napisał w AP z Society of Dreamers zacząłem zastanawiać się nad multiformem (pomysł na multiform jest mniej więcej taki: w grach z dyskretną strukturą scen, frame'owanie i generalnie czas między scenami spędzamy siedząc przy stole jak w uczciwym tabletop i będąc całkowicie out-of-character; podczas grania scen, działamy quasi-larpowo, chodząc i dużo grając gestykulacją i tak dalej i jesteśmy całkowicie in-character). Teraz, jest sporo rzeczy których nie lubię, jak narracja w pierwszej osobie, ale mogę je łyknąć. Nie wiem czy i na ile udałoby mi się łyknąć takie okołolarpowe techniki - chyba odpadłbym w tej samej chwili, w której odpada zasada no touch, a może wcześniej.

Co jeszcze?

3 komentarze:

  1. Struktura dyskretna to taka jak w dowcipie o wigilii, nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj, tak (poza tym że to nie dowcip, tylko faktyczna sytuacja ;-)), chodzi o coś w stylu "wyraźnie oddzielone sceny".

    OdpowiedzUsuń