wtorek, 2 marca 2010

Książka -> gra, czy gra -> książka?

Wydaje mi się że dość częste jest patrzenie na RPG przez pryzmat literatury. To znaczy, patrzymy na grę tak, jak na książkę, i kiedy zastanawiamy się nad tym co dzieje się kiedy gramy, myślimy o tym w kategoriach tego co dzieje się kiedy mamy do czynienia z książką. Zabawnie robi się kiedy czytając książkę myślę o niej jako o grze - na przykład: aha, chwila w której Stash Riders są w Vurcie i Scribble widzi Thing-from-Outer-Space uprawiającą seks z Mandy, a potem Mandy ma twarz Desdemony i jej twarz krwawi, to byłby ten moment w którym Jeff Noon oznajmia Scribble future badness i zdecydowanie zostawia na wszystkim swoje krwawe odciski palców i stosuje barf forth apocalyptica, naturalnie: gdyby Jeff był MC w Apocalypse World.

Więc, w "Na wchód od Edenu" Steinbecka jest świetna scena w której Samuel Hamilton rozmawia z Adamem Traskiem, czyniąc mu wyrzuty że Adam wciąż nie nadał imion swoim dzieciom, mimo tego że minął rok od ich narodzin. I czytając ten fragment, było dla mnie całkowicie oczywiste że to jest scena jak z Dogs in the Vineyard: Adam ma niskie wyniki na kościach, i praktycznie cały czas przyjmuje podbicia Samuela na klatę, zbierając Fallout, i kluczowym momentem całego konfliktu jest chwila w której Samuel eskaluje z rozmowy do fizycznych, uderzając dwukrotnie Adama.

Co jest ciekawe to właśnie ten sposób mówienia który przychodzi mi tak łatwo: to jest scena jak z Dogs in the Vineyard. Nie: to jest scena którą mógłbym zagrać na Dogs in the Vineyard, albo: to jest scena którą chciałbym widzieć w Dogs in the Vineyard. Tak, jakby pierwotnym, intuicyjnym dla mnie odczytaniem tej sceny było odczytanie tego jako fragmentu gry, nie jako fragmentu książki.

1 komentarz:

  1. (Luke robi coś podobnego z Czarną Kompanią Glena Cooka tu: http://www.burningwheel.org/forum/showthread.php?9182-The-Black-Company-Why-Does-The-Lady-Choose-Croaker )

    OdpowiedzUsuń