środa, 21 kwietnia 2010

Until We Sink

Zagraliśmy w Until We Sink. To niewielka gra, ponownie z antologii Norwegian Style, w skrócie: o ludziach na powoli zapadającej się w morze wyspie. Gra toczy się przez kilka wieczornych konwersacji przy kolacji; przed każdą pojawiają się losowe zdarzenia - jak "znalezienie walizki z pieniędzmi i zdjęciem jednej z postaci, wylosujcie której", albo "znalezienie na plaży martwej mewy z przebitą szpilą głową". Kiedy zostanie wylosowana karta zdarzenia "wyspa tonie" wchodzi się w ostatnią konwersację i zarazem koniec gry - kiedy dostarczy się w rozmowie wyjaśnień dla wszystkich poprzednich zdarzeń (o ile nie zostały wyjaśnione podczas wcześniejszych scen).

Wrażenia:
- mam wrażenie że wyszło średnio - zmęczenie + spóźnienie + losowe rzeczy na UJ + moje ogólne zdenerwowanie sprawą islandzko-lizbońską? Może po prostu nie zależało nam tak bardzo na graniu. Albo gdybyśmy zagrali drugą sesję to byłoby lepiej;
- nasze konwersacje były dość krótkie i nie wprowadzaliśmy w nich praktycznie żadnych zdarzeń poza tymi wylosowanymi;
- brakowało mi jakiegoś punktu odniesienia, pozwalającego załapać nastrój gry, czy oczekiwany efekt - znajomość podanych na początku gry komiksów pewnie by temu zapobiegła;
- np. z Iną zgadzaliśmy się że to ma być jakby egzystencjalistyczny Hemingway, ale ja widziałem tam Ballarda (a'la "Kokainowe noce" z dodatkiem szczypty wczensego), Ina dopiero po grze, a Ola widziała tam raczej cygara i prochowce;
- mimo to, mieliśmy dość spójną historyjkę, jak mi się wydaje;
- fajne w takich grach w których to co mówi i robi gracz = to, co mówi i robi postać, i nie ma MG (Until We Sink działa w tym względzie podobnie jak In the Belly of the Whale) jest to, że w przypadku rozbieżności wizji nie ma problemów z niespójnym kolorem i estetyką;
- mogłem zagrać Blaise'm Bailey'em Finneganem III z "Slow Riot for New Zero Kanada", co było fajne;
- mieliśmy naprawdę dość paskudne postacie;
- podoba mi się losowanie powiązanych z danym zdarzeniem postaci - to dość mocno ustawiło moją postać;
- brakuje mi czegoś w tej grze: jakiegoś prawa weta albo dodatkowego mechanizmu (jak odniesienie do konkretnych kart akcji z In the Belly of the Whale).

1 komentarz:

  1. Mi brakowało jakiejś zasady, która mówiłaby na ile można coś komuś wkręcić. Rozdawanie odpowiedzialności za konkretne świństwa na końcu było momentami trochę na siłę. Albo może w dialogach wcześniejszych powinniśmy sobie jakoś zasugerować nawzajem, kogo za co obwiniamy.
    Wydaje mi się, że gdyby nam starczyło sił na granie jeszcze raz, byłoby dużo lepiej. Tak jak było z wielorybem.

    Może te komiksy ktoś jednak przetłumaczył?

    OdpowiedzUsuń