Jakoś się złożyło że nie byłem wcześniej w Łaźni, co mogę powiedzieć - dojazd nie tak zły jak myślałem, przestrzennie fajnie, nagłośnienie dobre, w sumie OK. W kontekście innych miejsc w Krakowie, bardzo OK.
Grali we trzy osoby, wszystkiego jakieś półtorej godziny, z dużym i dobrym bisem. Wszystko było jak trzeba: gestykulacja, maski i stroje, śmieszne głosy, dźwięki - od country przez industrial do kwaskowatych bitów, bogate i zróżnicowane, do tego historie o ludziach z lustra i cała reszta - pure awesomeness. Ola zresztą zrobiła dobrą listę najlepszych motywów.
The Residents mogą wyjść na scenę i robić cokolwiek im przyjdzie na myśl, a i tak będą świetni. Ej, zaraz zaraz, przecież robią tak od 40 lat.
Jeśli ktoś nie był, naprawdę powinien żałowac, zwłaszcza że trudno przewidzieć czy i kiedy znowu będą grali w Polsce.
Doskonały koncert.
F.U. :-*
OdpowiedzUsuńNie martw się. Może jeszcze kiedyś będziesz miał okazję ich zobaczyć, za jakieś 15 lat w jakimś Gdańsku, czy coś :P
OdpowiedzUsuń