Diabeł mnie skusił i kupiłem z okazji Dnia Książki tegoroczne wydanie Solaris. Wrażenia:
- od strony wydania, drażniła mnie twarda oprawa - książka jest szyta i tak dalej, fajnie, ale czytało się ją niewygodnie, bo ma skłonności do samoczynnego zamykania się. Poza tym coś mi zgrzytało albo z wielkością liter, albo z wymiarami książki, albo z oboma, co trochę psuło przyjemność płynącą z czytania;
- nie mogłem (mimo pamiętania o tym że te teksty dzielą 44 lata) powstrzymać się od porównywania "Dnia tryfidów" z "Miastem ślepców" Saramago - pewnie i bez tego to dobrze widać, ale Wyndham brzydko się postarzał jeśli chodzi o wiarygodność psychologiczną bohaterów;
- "Poczwarki" podobały mi się znacznie bardziej niż "Dzień tryfidów", chociaż oba mają przewidywalne zakończenia;
- nie mogłem się też oprzeć analogiom z "Kantyczką dla Leibowitza" / "Świętym Leibowitzem i Dzikokonną" w "Poczwarkach" - Rubieże a Dolina Wybryków Natury. Z drugiej strony, dość mocno kontrastują ze sobą, pewnie możnaby ciekawie zderzyć ze sobą podejścia do religii w obu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz