czwartek, 30 września 2010

Fandomie, zostaw pan tem muzykie

Efekt randomowego klikania. W sensie, wracam do domu, klikam randomowo w sieć, i widzę coś w stylu:

Stworzyć trzy darmowe albumy i singiel mające oddawać nastrój postapokaliptycznego miasta? Cóż za strata czasu.
Czy:
 Powierzchnia pod nią skrywana też na pierwszy rzut oka nie zachęca do zagłębiania się – monotonia, brak znajomej nam naturalności, na dłuższą skalę męczące dźwięki, ogromna umowność (skoro jesteśmy świeżo po wojnie nuklearnej, to technologia pozwalająca na tworzenie elektro raczej się nie powinna rozwijać – ludzie powinni tworzyć nowe bębenki z radioaktywnej skóry)
And I'm like, WTF? Może to po prostu żart którego nie załapałem?

Znaczy się, seriously, jestem jakoś w stanie zrozumieć, że ktoś może oceniać muzykę/dźwięki pod kątem jakiegoś ich rpgowego wykorzystania. Ale wydaje mi się że coś jest poważnie nie tak, kiedy ktoś deklaruje że "sam bardzo ambient lubię i słucham go w dużych ilościach", a jednocześnie ma problem z tym że na dłuższą metę ambient jest monotonny, ma rzadkie zmiany tempa i nie ma w nim "znajomej nam naturalności".

Sądzę, że to piękny przykład tego, jak szkodliwa jest percepcja dźwięków przede wszystkim pod kątem rpgowym: zapomina się o takich drobiazgach jak istotne cechy gatunku, i zamiast traktować muzykę jako tło (hej, mówimy o ambiencie, tak?), albo coś słuchanego dla rozluźnienia, i tak dalej, doszukuje się w niej podkładów do scen, i wspierania opisów, i fikcji z gier. I naturalnie coś tam się znajduje, ale ile się traci kiedy stawia się całkowicie trzeciorzędne elementy percepcji dźwięków nad tymi które chyba jednak są nieco bardziej ważne i podstawowe?

13 komentarzy:

  1. Pamietaj, ze RPG to SZTUKA. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Koleś się stara i ma dobre chęci, ale wychodzi mu jak wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale co w tym dziwnego, że w blogu o muzyce w RPG Aureus pisze o muzyce w RPG? Gdyby zaczął się tam rozwodzić nad pięknem muzyki absolutnej, to by dopiero był powód do zaskoczenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja uwielbiam black metal, tylko mi to skrzeczenie zamiast wokalu przeszkadza, tempo trochę za szybkie i nie rozumiem, skąd w tej muzie tyle agresji, nie zachęca na pierwszy rzut oka (ucha?) do wgłębiania się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Staszku: ale na litość, niech robi to kompetentnie - jak w ogóle można narzekać że ambient jest monotonny, przy jednoczesnej deklaracji że lubi się ambient i się go słucha? (Paradoks +1 again, i dude, jutro zerknę na BI, jak skończę z abstraktem i samorządem ;-)).

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale jakie to ma znaczenie dla zasadniczej części wpisu? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Paradoks - i jeszcze te teksty o szatanie. Czemu nie mogą śpiewać o miłości i polskich dziewczynach?


    l.

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak, zdecydowanie przydałoby mu się więcej znajomej nam naturalności, również w tekstach! :D

    Swoją drogą, w odróżnieniu od nida jestem zwolennikiem muzyki na sesjach, jestem do niej do tego stopnia przyzwyczajony, że w graniu bez muzyki (no, co najmniej jakichś dźwięków) zwykle czegoś mi brakuje, ale kompletnie nie rozumiem, jak można tak mieszać pojęcia: dlaczego niby muzyka ilustrująca sesję postapo miałaby jednocześnie spełniać kryterium możliwości zaistnienia w warunkach fikcji gry?? Analogicznie, jeżeli chcę grać w warunkach fantasy, muszę oczekiwać od podkładu muzycznego jedynie gęśli, bębnów, lutni i fletu? ;0

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się, że akurat ten pogląd jest niesłuszny. Ale na szczęście on nadal nie stanowi o istocie wpisu. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A to nie wiem, ja jestem prosty człowiek i miewam problemy z istotami, i bzdura jest dla mnie po prostu bdzurą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. No niby nie, jak na mój gust istotą wpisu jest po prostu recenzja jakiegoś albumu, sprofilowana lekko pod "możliwość wykorzystania na sesji". Dla mnie bezużyteczne z dwóch powodów: po pierwsze, czyjeś recenzje muzyki w ogóle, a w szczególności detaliczne rozpisywanie swoich odczuć na temat poszczególnych utworów w ogóle do mnie nie trafiają, już prędzej zachęci mnie proste "ej, posłuchaj tego" ;) Po drugie - nie zgadzam się z takim podejściem do ilustrowania zdarzeń przy pomocy muzyki, że coś, co akurat opowiadam w fikcji powinno mieć dokładne odzwierciedlenie w ścieżce dźwiękowej, czyli jak mam miasto i fabrykę, to powinny być jakieś trzaski i zgrzyty, itp. Czy "kawałek wspierający opis deszczu".

    Ja wykorzystuje muzykę w inny sposób, jako ilustrację nastroju raczej niż dodatek do opisu miejsc i zdarzeń. Najlepszą scenę rytualnego pościgu, polowania i egzekucji w Wilkołaku poprowadziłem przy Loreenie McKennit, bodajże z The Visit - scena była szybka, energiczna i brutalna, muzyka zupełnie przeciwnie. Nie o taką zgodność chodziło - chodziło o oddanie nastroju jakiegoś refleksyjnego, może trochę sentymentalnego smutku, na zasadzie "robimy to, co trzeba, ale nie przynosi nam to szczęścia". Zadziałało.

    Zresztą to jeden z niewielu udanych eksperymentów z wiązaniem scen do konkretnych utworów, za dużo z tym zachodu, teraz raczej staram się wrzucać na playlistę kilka albumów, które przywołują podobne skojarzenia, co domyślny setting. Nie mówiąc już o tym, że przy opisywanym podejsciu trzeba mieć sztywn y, zaplanowany scenariusz z listą przygotowanych scen, a tak dawno juz nie grałem, włącznie z systemami "mainstreamowymi". Gdybym miał jeszcze w czasie rzeczywistym wrzucać utwory pasujące do improwizowanych scen...

    No i fakt, muzyka może też przeszkadzać, na przykład jeżeli w Wawie gralibyśmy w Infocalypse World jeszcze jedną sesję, z pewnością poprosiłbym nida, żeby dał sobie już spokój z tym Atari Riot czymśtam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. @juliusz, Paradoks

    IMHO najważniejsze informacje we wpisie znajdują się tutaj:

    =======================
    – Muzyka obszaru: 3.5/5 – to nie są albumy przedstawiające postapokaliptyczne ruiny, lecz ilustracje ich nastroju. O ile więc nie przejmujemy się brakiem motywacji w świecie gry, możemy na podstawie samego ToSa stworzyć składankę „postapo”, która nam będzie służyć długo i wiernie;
    – Muzyka przygody: 3,5/5 – bardzo duża rozpiętość utworów pozwala świetnie podeprzeć sesje w klimatach s-f lub fantasy w przyszłości. O ile uda nam się przemóc do wykopania perełek, możemy zdobyć świetną muzykę dostosowaną do konkretnych scen;
    =======================

    Dla mnie przydatne (to znaczy byłoby przydatne, gdybym interesował się tą konwencją).

    Dobra, koniec prokrastynacji, wyłączam się i idę robić coś pożytecznego. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Staszku: hm, rozumiem ale nie kupuję ;-) - myślę, że podsumowania to zawsze tylko dodatek do właściwej treści ;-)

    Z ciekawości i trochę a propos, podliczyłem sobie ilość sesji w ciągu ostatniego roku w których muzyka cokolwiek mi zmieniła w odbiorze; wyszły aż dwie, i może kolejne dwie kiedy użyłem jej w narracji. Na jakieś 120 to chyba niewiele.

    OdpowiedzUsuń