wtorek, 21 września 2010

J. Zajdel "Limes Inferior"

 Czasem robi mi się smutno kiedy czytam książki wysoko cenionych autorów sf, i jest tak, że zasadniczo to ludzie uważają je za dobre, i ważne, i warte czytania, więc siadam i czytam i szukam ważnych rzeczy, i dostaję crap. Tak mam też z Zajdlem, którego wszystko co czytałem - jakieś opowiadania, "Wyjście z cienia", "Pradyzja" - było w najlepszych razie przeciętne. Ale "Limes Inferior" odebrałem jako w najlepszym razie bardzo słabe. Rozumiem, naturalnie, że Zajdel mógł być ważny jako osoba czy osobowość, ale ledwo co jestem w stanie go czytać. "Limes Inferior" to niemal wzorowy przykład tego, jak nie pisać science fiction: pretekstowa fabułą, i namiętne stosowanie deux ex machina, żeby mieć pewność że czytelnik zobaczy wszystko co dla niego przygotowano; pretekstowe dialogi; nijakie postacie; rozbudowane monologi, służące pokazaniu jaki to fajny świat autor skonstruował (przy lekturze "Limes Inferior" przypominał mi się sposób narracji z "Grave Robbers from Outer Space" Eda Wooda, co jest racej dyskusyjną zaletą); mnóstwo Głębokich I Ważnych Rzeczy o (tym razem) technokracji - czasem sobie myślę, że duże ilości fleków są jakby cechą definicyjną społecznej science fiction; obowiązkowo kosmici i zakończenie od którego zęby bolą. Moim zdaniem szkoda czasu na czytanie tej książki, i generalnie jestem w chwili obecnej całkowicie zniechęcony do Zajdla - może kiedyś sięgnę jeszcze po "Cylinder van Troffa", ale na pewno nieprędko. Nie wiem, może kiedyś "Limes Inferior" było dobre i świeże, ale z mojego punktu widzenia, brzydko się zestarzało i zeschło.

10 komentarzy:

  1. Zniechęcasz do Zajdla, zniechęcasz! ;-) Ja chcę w końcu sięgnąć po parę jego tekstów, ciekawe, jakie odniosę wrażenie – słabo znam literaturę SF, więc może inne niż Twoje? Zobaczymy.

    A swoją drogą co to są fleki? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj od "Limes Inferior" właśnie, to chyba najbardziej ceniona książka Zajdla.

    Fleki - jest takie ładne określenie "dupić fleki", korzystamy chętnie z jego płynnego pola semantycznego, od "pieprzyć bzdury" przez "gadać bez sensu" do "hermetycznie przynudzać" ;-)

    Wydaje mi się, że społeczne science fiction składa się głównie z Ważkich Refleksji Autora nad Trendami Społecznymi i Straszną Stronę W Którą Zmierza Społeczeństwo; i do tego społeczne sf szybko i brzydko się starzeje. Duże litery zamierzone :P

    OdpowiedzUsuń
  3. OK, dzięki za rekomendację i semantyczne uświadomienie. ;-) Na temat social SF się nie wypowiem, bo jako się rzekło, słabo znam w ogóle science fiction. Być może jest tak, jak mówisz. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Transhumanistyczne sf to odmiana społecznego sf. Dukaj kiepski jest? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz nie, tak samo jak, być może, "Limes Inferior" nie było kiepskie w 1985 ;-) Ale wydaje mi się, że społeczne sf b. szybko się starzeje, i np. nie wydaje mi się, żeby McDonald albo niektóre książki Egana były dalej aktualne za 30 lat - tak samo, jak mnóstwo opowiadań Dicka jawi nam się jako nieaktualne i naiwne. Pomyśl o Wellsie czy Vernie i ich wizjach przyszłości - być może częściowo są one aktualne, ale zasadniczo są dla nas głównie ciekawostką ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jakie SF nie starzeje się szybko? :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę że np. "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach", "Non stop", "Piknik na skraju drogi" albo różne Lemy starzeją się wolniej niż, dajmy na to, "Fundacja", "Słoneczna loteria" czy właśnie Zajdel. Myślę też o "Kawalerii kosmosu", która tak naprawdę jest traktatem z filozofii polityki, i warstwa sf jest otoczką, więc starzenie się jakby warstwy sf nie jest specjalnie ważne.

    Ale, naturalnie, to nie jest tak że mam tutaj ścisłe kryteria albo dobre argumenty ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pojmuję. A co wspólnego jest w tych książkach? Na czym mogłaby polegać ich niesocialowatość? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspólne elementy, niestety, są tu trywialne - akurat przyszły mi do głowy ;-) Chętnie zobaczyłbym jakąś dobrą analizę pod tym kątem, bo mogę sobie wyobrazić że nawet sama kwalifikacja transhumanizmu do społecznej sf może być wątpliwa, więc jakby stoimy na czymś chwiejnym od samego początku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Sądzę, że:
    "[...]pretekstowa fabułą, i namiętne stosowanie deux ex machina, żeby mieć pewność że czytelnik zobaczy wszystko co dla niego przygotowano; pretekstowe dialogi; nijakie postacie; rozbudowane monologi, służące pokazaniu jaki to fajny świat autor skonstruował[...]"
    To nie jest kwestia starzenia, tylko warsztatu, a samo starzenie odebrało pewnie książce tę wartość, która kazała wcześniej ignorować te mankamenty swoją wspaniałością i świeżością. Pewnie ówczesna sytuacja polityczna w Polsce jest tu też kluczowa w interpretacji.

    Niestety potwierdza to tezę, że warsztat pisarski > pomysł na książkę.

    @transhumanizm a "sf społeczne" - tak sobie zaliczyłem, bo ciężko mi sobie wyobrazić coś bardziej na temat "gdzie zmierza ludzkość", czyli jak najbardziej "co czeka społeczeństwo" niż transhuman sf. Nie będę się o to jakoś szczególnie spierał. ;)

    OdpowiedzUsuń