piątek, 1 stycznia 2010

RPG bez "mistrza gry"? Nic bardziej intuicyjnego.

"Nie mógłbym grać bez MG"; "Nie da się grać bez MG"; "Gra bez MG to nie RPG".

RPG to konwersacja. Toczymy ją dla przyjemności. Na ogół nie toczymy dla przyjemności konwersacji z ludźmi których nie lubimy, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia, nie są w stanie zachować elementarnej kultury osobistej albo o których wiemy, że nie jesteśmy w stanie dojść z nimi do porozumienia.

W pewnym sensie - abstrahując od społecznego wymiaru: MG jako osoba dzwoniąca po resztę, u której się gra, tłumacząca zasady czy robiąca prep - MG jest po prostu kimś kto moderuje konwersację.

Co jest nie tak z konwersacją, jeśli nie jest w stanie funkcjonować bez stałego nadzoru moderatora?

(przy takim spojrzeniu, sama Potrzeba Mistrza Gry jawi się jako coś bardzo dziwnego i niepokojącego)
(ogranicza nas znacznie więcej niż tylko wyobraźnia; ogranicza nas większa część historii hobby)
(mówiąc coś takiego jak na początku, właściwie mówimy: nie umiem się dogadać z moimi znajomymi, potrzebuję kogoś kto będzie Stał Nade Mną Z Batem i kontrolował co mówię, ponieważ samodzielnie nie jestem w stanie przestrzegać przyjętych zasad)

7 komentarzy:

  1. Ciekawy punkt widzenia, podoba mi się nawiązanie do historii – trudno zakwestionować niektóre nawyki, nie zdajemy sobie sprawy, jak mocno w nas siedzą.

    Dzisiaj właśnie miałem rozmowę na temat tego, w jaki sposób model "mocny Mistrz Gry + gracze" sprzyja aktywności MG i pasywności pozostałych, tworząc jak gdyby autorytarny model zabawy (który nie jest zły sam w sobie, ale niesie pewne niebezpieczeństwa, np. "wypalenia zawodowego"). Twoje spostrzeżenie ładnie więc trafia w moje bieżące refleksje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Juliusz, zapominasz, że w klasycznych grach kompetencja MG jest przypisana właśnie do MG. Bez reguł jej przenoszenia nie można pozbawić się MG, który nie jest tu moderatorem - a raczej kontekstotwórcą, bez którego komunikacja nie mogłaby zachodzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie rozumiem argumentu. Przecież gracz/e tak samo są kontekstotwórcami bez których komunikacja nie może zachodzić. Jasne, jest bardzo duża różnica kompetencji, ale polega na rozkładzie funkcji, nie na byciu warunkiem koniecznym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może tak. Gdyby tak wypisać funkcje MG, to byłyby nimi: rozstrzyganie konfliktów, prowadzenie narracji, odgrywanie BN-ów, może coś jeszcze. Może np. "uspójnianie wyobraźni", czyli zatwierdzanie jednej z wielu możliwych wersji zdarzeń (np. w walce parę stron deklaruje swoje działania, a MG ustala, co z tego wychodzi).

    No i być może na początku historii RPG prościej było skupić te funkcje w jednej osobie, zamiast rozdzielać pomiędzy graczy.

    Natomiast najciekawsze jest dla mnie to, czy taki scentralizowany przydział funkcji można pod jakimkolwiek względem nazwać "naturalnym", czy raczej wynika on wyłącznie z historii RPG.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aha, świetne pytanie. W parafrazie, to pytanie o to czy kiedy narysowałoby się dwa "drzewka" RPG, jedno historyczne - składające się z gier ułożonych wg. chronologii i wpływu - i drugie składające się z własności jakie powinny posiadać gry, nie będzie tak że pierwsze będzie mieć więcej gałęzi niż drugie.

    (jeśli miałyby różną ilość gałęzi, to gram w RPG dużo rzadziej niż myślałem. zabawne!)

    OdpowiedzUsuń
  6. W swoim poście sugerujesz koncept usunięcia MG, a nie rozdzielenie kompetencji MG pomiędzy uczestników spotkania - i do tego się odniosłem :-)

    Zresztą, nie wiem, po co ten post, przecież istnieją gry bez MG, działają, graliśmy w nie, uznając że gramy w RPG. Gdzie problem?

    To, że 13-latki potrzebują moderatora (zabiłem cię! nie, to ja cię zabiłem) to tak samo oczywista sprawa, jak to, że moglibyśmy siedzieć w czwórkę z Morświnką i Nelly, i grać sobie jako czworo graczy, bez MG, w dowolną grę, w której MG można choćby zasymulować (sandboksowa dzicz z d&d chociażby).


    l.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak naprawdę zawsze usunięcie MG oznacza rozdzielenie jakoś jego kompetencji.

    OdpowiedzUsuń