piątek, 7 maja 2010

Apoptose - [2007] - Schattenmädchen

Słucham ostatnio sporo "Schattenmädchen" Apoptose. Widziałem ten projekt na żywo raz, na VI WIF, i zrobił na mnie dość kiepskie wrażenie - co prawda bębny z "Blutopfer" były grane na żywo przez kilkunastoosobową grupę z jakiejś orkiestry, ale tak generalnie to był brzydki misz-masz dźwiękowy, wizualizacje każda z innej beczki, co kawałek to w innym stylu, jakieś neopogańskie motywy, tutaj elektronika, jakiś martial, trochę jakby gość nie bardzo wiedział co właściwie chce osiągnąć. W efekcie straciłem potem ochotę do słuchania Apoptose, nawet mimo uroczej nazwy, i ostatnio raczej przypadkiem wrzuciłem "Schattenmädchen" do playlisty. Studyjnie to jest całkiem fajne - do dwóch wcześniejszych płyt wróciłem, ale na krótko, mniej do mnie przemówiły - ciekawe jak wypadnie tegoroczny album. Tutaj, jest dużo niespiesznie rozwijanej atmosfery, jakieś szepty (trochę w stylu Inade), ładnie zrobiona elektronika (technicznie, luźno kojarząca się z niektórymi albumami SETI, a od strony nastroju, też luźno, ze splitem Troum i Yen Pox), przyjemne zgrzyty tła przy dość powolnych przejściach (jakby uspokoić Land:Fire), generalnie całkiem bogata dźwiękowo rzecz, ze zgrabnie budowanym napięciem. Możnaby się przyczepić do względnej sztampowości niektórych motywów, ale w sumie po co - przecież jeśli ktoś chce oryginalności to raczej nie sięga po dark ambient. Podsumowując - niezła płyta, co prawda dość sporo zależy od nastroju słuchacza, ale czy nie jest tak zawsze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz