Byliśmy wczoraj na Babiej Górze. Dojazd jest zaskakująco wygodny - z Krakowa do Zawoi Policzne 2 h 15 min, i firma która tam jeździ nazywa się Merc-Bus, a to prawie jak Merzbus (do kompletu z Merzbird, Merzbuddha, Merzbeat i Merzbuta - ej, chyba mam nowe hobby). Niestety, od Masami Akity wolą Zetkę.
Pogodowo, był ładny przekrój: mżawka, słońce w lesie, słońce na odkrytej przestrzeni - mam teraz głupio czerwony nos - mgła, deszcz, burza. Zresztą, mieliśmy trochę szczęścia że burza nie dorwała nas na grani, tylko już poniżej schroniska. Plus, niewiele rzeczy daje tyle radości, co wyścig z czasem odjazdu ostatniego autobusu kiedy jest się zmęczonym, mokrym od deszczu i ubłoconym. Chyba że to tylko ja tak mam - może to jest podobnie jak z uświnienem się kredą przy tablicy? W sumie: z mojej perspektywy, dużo awesome'u.
W sumie, po poprzednich podejściach - gdzie raz prawie zamarzłem, raz skończył się czas i raz wejście było łatwym spacerkiem - to daje 2:2. Zdjęć naturalnie nie ma, bo robienie zdjęć w górach czy na koncertach jest jedną z Tych Wielu Paskudnych Rzeczy Których Robić Nie Wypada.
Na przyszłość:
- na Babią lepiej jechać w dzień powszedni, nie w weekend - ma się do dyspozycji dodatkowy bus wieczorem i więcej czasu (np. spokojnie można by przejść Percią Akademików i wejść na Cyl, zwłaszcza jeśli zamiast o 7:20 pojedzie się o 6:10),
- muszę od nowa nauczyć się dostosowywania tempa do innych ludzi,
- nie należy wierzyć czasom przejścia na tabliczkach w okolicy Markowych Szczawin,
- mapy bez podanej skali są totalnie lame,
- szkoda, że widok był tylko na Cyl i część Orawy, dalej mgły i chmury, nie było widać prawie nic z polskiej strony, w szczególności Tatr.
Wirtualny prezent:
OdpowiedzUsuńhttp://www.karmel.pl/carmelitana/ciekawostki/foto1/foto21.jpg
;)