Skończyłem "Mesjaszy" Spiro. Zajęło mi to znacznie więcej czasu niż myślałem, ale zdecydowanie było warto. W zarysie, "Mesjasze" są o towiańczykach i przyległych okolicach polskiej emigracji. Pojawia się więc Słowacki, Goszczyński, Czartoryski, mnóstwo innych. Rozmiarowo, kolos - jakieś 800 stron, formatu "Lodu" (Dukaja) czy "Łaskawych" Littela. Zabawny fakt: w 1990 roku Spiro wydał już książkę na ten temat, "Przybysza"; częściowo dlatego, że leciał do i z Warszawy w chmurze radioaktywnego pyłu z Czarnobyla, i myślał że wkrótce umrze. Na szczęście nie umarł, i mógł "Przybysza" znacząco zmienić i rozbudować, no i stąd "Mesjasze".
Wydaje mi się, że ktoś wychowany w polskiej kulturze nie byłby w stanie napisać tego rodzaju książki; albo, przynajmniej, że byłoby to dla niego znacznie trudniejsze ze względu na naturalne zaangażowanie emocjonalne. U Spiro widać bardzo duży dystans do Mickiewicza i jego okolic - jest mnóstwo takich momentów, kiedy miałem wrażenie że już zaraz autor popłynie w mesjanistyczny patos, i wtedy Spiro rzucał jakąś przyziemną albo ironiczną uwagę, dystansując się od tego o czym pisze. Dzięki temu, książka jest wielowymiarowa: można ją czytać jako opis sekty, jako pełen zrozumienia opis wyobcowania emigracji, jako próbę zrozumienia relacji Mickiewicz - Towiański, i jeszcze inaczej.
Smaczków jest co nie miara - pokazywanie wydarzeń z różnych perspektyw, doskonały fragment jerozolimski, świetna końcówka w Stambule, zachodząca przez całą książkę przemiana, powiedzmy że głównego bohatera, pojawiającego się koło 200 strony Żyda z Wilna. Niestety, czuję że wiele mi umknęło i raczej nie mam rozsądnych szans na nadrobienie tego - musiałbym przeczytać sporo tekstów z epoki, żeby móc naprawdę wyłapać różne odniesienia, czy uruchamiać ciągi skojarzeniowe. Tym bardziej, że właścicielka czytanej przeze mnie kopii twierdzi, i mam pełne podstawy żeby jej wierzyć, że jest tam niewielka ilość fikcji, albo raczej: fikcja wynika nie z dodania faktów, ale ze sposobu prezentacji faktycznie przekazanych w pamiętnikach i materiałach źródłowych zdarzeń. W sumie: doskonała, ale trudna lektura; zdecydowanie warto, uprzednio rezerwując sobie odpowiednią ilość wolnego czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz