Słucham sobie leniwie paru około martialowych rzeczy, żeby wejść w Rome mindset, do jutrzejszego grania w Bacchanal. W tej chwili, luźno rzymski trzyczęściowy split z War Office Propaganda (czyli obecnego Rage in Eden, a jeśli ktoś dalej ich nie kojarzy, to o nich jest klasyczny dowcip o krzywym samplu).
Część Stahlwerk 9 jest dość powolna i majestatyczna, industrialne szumy, trochę rytmu, recytacje trochę w stylu Predominance. Niespecjalnie przepadam za tym projektem, na ogół ich materiały mnie nudzą, ale tutaj ich kawałki są całkiem strawne.
Cold Fusion to dość mocny, zwłaszcza na początku, kontrast: prosty ale dość agresywny martialowy rytm, na ukochanej przez wszystkich perkusji, stopniowo cichnący i przechodzący w ambientowe smęcenie. Imo fajne. Ich wszystkie utwory mają wszystkie dość podobną strukturę, dość standardowy martial. Ja lubię.
Wreszcie Rukkanor, najciekawsza część tego splitu. Spokojniejsza niż poprzednia, idzie bardziej w mix neofolku i martialu. Tu już angielski dominuje, troszkę orientalnych motywów, nieco smutnych motywów muzycznych, w stylu "wszystko przemija".
W sumie: nic wybitnego, miłe tło. No, ale ja jestem martialowo skrzywiony, wydaje mi się że ten album - jak i wiele innych - wymaga dość dużej tolerancji na tę dość specyficzną estetykę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz