niedziela, 29 sierpnia 2010

W. Pielewin "Życie owadów"

Przeczytałem też kolejnego Pielewina."Życie owadów" operuje całkiem nośną, ale niezbyt wyrafinowaną metaforą, w której różne typy ludzi są przedstawione różne rodzaje owadów - czasem działają jako ludzie, czasem jako owady, przejście na ogół jest niezauważalne. Dodać do tego należy, naturalnie, współczesną Rosję, i zgrabną strukturę całości, w której pozornie niezależne losy kilku bohaterów powoli się splatają w jedno - więc komar który pod koniec tego rozdziału zostaje zabity, to ten który wcześniej..., a matka w pokoju obok jest mrówką której losy już znamy..., i tak dalej. Obowiązkowo, jak to u Pielewina, jest trochę erotyki połączonej z nieco przeintelektualizowaną rozmową w tle - jak jedna ze scen z bajglem w "Małym palcu Buddy"; na szczęście jest tego znacznie mniej niż w "Świętej księdze wilkołaka". Nie jest to jakaś wybitna literatura - coraz bardziej przychylam się do opinii że Pielewin jest pisarzem którego jedna książka jest naprawdę warta przeczytania, resztę z czystym sumieniem można sobie darować - ale "Życie owadów" to całkiem przyzwoite czytadło, myślę że spokojnie można po to sięgnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz