Jest taki dość zabawny argument z którym można się czasem spotkać w sieci rpgowej, który prywatnie nazywam sobie argumentem z kotleta. Argument z kotleta działa mniej więcej tak:#omujborze, ale już w Czasopismie Mojej Młodości w tysiącfafnastym napisali że (cokolwiek). W szczególności scena OSR jest pełna tego rodzaju argumentów, ale wydaje mi się że nie jest to dla niej specyficzne, i widziałem podobny schemat rozumowania np. w przypadku polskich WoDziarzy.
Teraz, wydaje mi się, że to zasadniczo nie ma absolutnie żadnego znaczenia, czy Coś napisano w 1974, 1990 czy 2010. Co ma znaczenie, przynajmniej dla mnie jako dla gracza, to: czy ta-oto konkretna gra ma skutecznie zaimplementowaną daną procedurę? Czy jasno komunikuje sposób gry? Czy rozważane Coś dobrze pasuje do tematyki gier i pozostałych jej reguł?
To trochę tak, jak z poglądami: wydaje mi się że nie jest specjalnie ciekawe gdzie historycznie pojawia się jaki pogląd, a jeśli to w ogóle jest ciekawe, to jest całkowicie drugorzędne. Co jest naprawdę ciekawe, to jak Coś pasuje do reszty, jak jest uzasadnione, jakie ma zastosowania, i tak dalej. Ale takie rzeczy są czymś, nad czym osoby stosujące argument z kotleta wydają się w ogóle nie zastanawiać.
Hobby jako granie vs hobby jako archeologia gier i jako pisanie o grach?
Teraz, wydaje mi się, że to zasadniczo nie ma absolutnie żadnego znaczenia, czy Coś napisano w 1974, 1990 czy 2010. Co ma znaczenie, przynajmniej dla mnie jako dla gracza, to: czy ta-oto konkretna gra ma skutecznie zaimplementowaną daną procedurę? Czy jasno komunikuje sposób gry? Czy rozważane Coś dobrze pasuje do tematyki gier i pozostałych jej reguł?
To trochę tak, jak z poglądami: wydaje mi się że nie jest specjalnie ciekawe gdzie historycznie pojawia się jaki pogląd, a jeśli to w ogóle jest ciekawe, to jest całkowicie drugorzędne. Co jest naprawdę ciekawe, to jak Coś pasuje do reszty, jak jest uzasadnione, jakie ma zastosowania, i tak dalej. Ale takie rzeczy są czymś, nad czym osoby stosujące argument z kotleta wydają się w ogóle nie zastanawiać.
Hobby jako granie vs hobby jako archeologia gier i jako pisanie o grach?
Wydaje mi się, że większość wpisów spod znaku "ale już w Czasopismie Mojej Młodości w tysiącfafnastym napisali że (cokolwiek)" na scenie OSR ma pokazywać, że pewne rzeczy mialy miejsce kiedyś i dlatego się do nich odnosimy. Innymi słowy, archeologiczność jakiegoś źródła nie jest dodatkową wartością, tylko wartością samą w sobie.
OdpowiedzUsuńCo do reszty figlarzy, stosujących takie argumenty, jestem gotów się zgodzić, że w większości (!) przypadków działa tu wiara w Ałtorytet i w To, Co Jest Napisane Musi Być Prawdą (a im dawniej, tym lepiej, bo wiadomo, że kiedyś ludzie byli mądrzejsi).
l.
Veto. Wpadasz w złe koleiny z tym versus. Właśnie mnie naszła taka refleksja przy okazji czytania jakichś wzajemnie poklepujących się po plecach antyteoretyków rpg, strasznie się ten mem pleni: "rozmawianie o teorii stoi w sprzeczności z graniem". Wtf? Dlaczego niby? To jak z tą zręcznością w WoD, że niby nie potrafimy jednocześnie iść i żuć gumy? ;)
OdpowiedzUsuńCo do opinii na temat "argumentu z kotleta" - ciężko się nie zgodzić, z tym jednak zastrzeżeniem, że moim zdaniem to, gdzieś jakaś idea się pojawiła owszem, jest interesujące; chociaż rzeczywiście, w większości rozmów bywa to sprawa drugorzędna, ale to wcale nie znaczy że nieciekawa.
@Paradoks
OdpowiedzUsuń+1 dla teorii. :)
@Juliusz
Wydaje mi się, że bliski temu jest jeden z argumentów w "Erystyce" Schopenhauera: "Powiedz lekceważąco, że przecież to już było". Cytuję niezobowiązująco i z pamięci. ;-)
Nid, dlaczego nie można sobie dodać u Ciebie komentów do RSSa?
OdpowiedzUsuńParadoks: yup, ostatnie zdanie jest głupie, przyjmuję argument.
OdpowiedzUsuńSere: nie mam pojęcia! Niestety nie widzę gdzie w ustawieniach mógłbym to zmienić.
@ nid:
OdpowiedzUsuńHmm, nevermind, już znalazłam, że jednak się da.